Info

avatar Rocznik 1974! Pojechane z BS: 23005.15km z mierną średnią 19.85 km/h.
Moje EKG.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy DareckiEB.bikestats.pl
teneryfa wycieczkiStatystyki zbiorcze na stronę
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2013

Dystans całkowity:578.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:24:52
Średnia prędkość:23.27 km/h
Maksymalna prędkość:51.20 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:38.57 km i 1h 39m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:

Mam pretekst to piszę :)

Sobota, 30 marca 2013 · dodano: 30.03.2013 | Komentarze 2

Gdybym nie znał daty, pewnie - widząc krajobrazy za oknem - złożyłbym życzenia bogatych prezentów i oczekiwał przed TV na reklamę coca-coli i film o Kevinie samym gdzieś tam... Ta pogoda to wariatka jakaś :)

Wszystkiego najlepsiejszego Wam wszystkim życzę!
Zdrowia, szczęścia na rowerowych i życiowych drogach, pozytywności na co dzień i dystansu. Zarówno tego rowerowego, jak i życiowego: wobec siebie i otoczenia.

Do zobaczenia w kwietniu! :)


Dane wyjazdu:
17.00 km 0.00 km teren
00:57 h 17.89 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:2.0

Bez jaj w te święta!

Piątek, 29 marca 2013 · dodano: 29.03.2013 | Komentarze 6

Zakupy przed świętami to paskudna sprawa. Wiem, wiem... Nie każdy się z tym zgodzi, są Człowieki uwielbiające ten cały bałagan, te tłumy i promocje. Ale nie ja! W tym całym bałaganie toleruję jedynie hostessy, ale to już moja prywatna sprawa ;)
Żeby uniknąć zbyt długiego pobywania w tych okolicznościah, świadom swoich praw i obowiązków udałem się dzisiaj na zakupy tuż po 8:00. Oczywiście z nadzieją, że uda mi się uniknąć całej tej zakupowej wariacji. Śliczności na dworze, słoneczko i przyjemne (?) +3*C zdecydowanie sprzyjały dobremu samopoczuciu. W sklepie jednak powiało chłodem...

Taki oto obrazek: Pan i Pani na zakupach. Pan cierpliwie drepcze z wózkiem, Pani szaleje między regałami. Czyta, ogląda, zwiedza... Nie są to zakupy w stylu "Seek and destroy" (chodzi mi o idealne trafienie w miejsce, gdzie coś leży - bez błądzenia), którego wielkim fanem jestem osobiście. W moim rodzinnym przypadku Ob. Małżonka robi wstępna listę zakupów w domu, potem ja robię weryfikację - po czym układam listę tak, aby w sklepie zrobić jak najkrótszą trasę, a potem już tylko do kasy i wieję jak najprędzej z tego wariactwa.

Nie mam dzisiaj chęci na barwne opisywanie całej sytuacji, finał był mniej więcej taki: Pan Facet zbierał zjebki. Za to, że Pani Facetka potrzebuje latać za koszykiem i jeszcze "go pilnować". Jakby to jakiś ułomek był... Nie rozumiem.
Z mojego punktu widzenia wygląda to tak na zakupach: chodzę z punktu A do B, potem C i D - aż wszystko mam w koszyku. Pieczywo, nabiał, sery, mrożonki, zielenina wszelaka, napoje chłodzące na gorrrrrący wieczór, jakieś słodycze czasem - a potem do kasy i sprawa załatwiona! Po co w takim razie zwiedzanie supermarketu, skoro wszędzie to samo? Oglądanie rzodkiewek bez zamiaru kupna jest dla mnie niepojęte... Szukanie butelki wody mineralnej tańszej o 5 groszy od tamtej na regale? Może Panie mi powiedzą, o co chodzi? :) Bo ja z Marsa jestem...

Rowerowo: przed 14:00 wyskoczyłem na chwilkę, w celach sercowych i w poszukiwaniu jedynej rzeczy, której nie znalazłem podczas porannych zakupów. Wyjechałem w słońcu, wróciłem w padającym śniegu. Jazda bez okularów w sypiącym, mokrym śniegu to spore wyzwanie, prawda? :) Śmignął mi jeszcze w mieście Mirek, którego pozdrowiłem gestem ręki. Zrobiłem to, bo nie jestem szosowcem ;).
Aktualnie widok z mojego okna (wraz z parapetem) wygląda tak:

Sorki za jakość, ziarno z komórki to nieodzowna sprawa :)

Muzycznie: Już z rana wymyśliłem sobie coś dobrego do posłuchania. Mam nadzieję, że się będzie podobało. Roger Waters z piękną piosenką "The Tide Is Turning". Chyba pasuje do tego padającego w ciemnościach śniegu...


Dane wyjazdu:
59.22 km 0.00 km teren
02:24 h 24.68 km/h:
Maks. pr.:51.20 km/h
Temperatura:2.0

Jak robić wyniki na rowerze. Podręcznik dla leszczyków.

Środa, 27 marca 2013 · dodano: 27.03.2013 | Komentarze 17

Dzień dobry się z Państwem!
Wszystko już chyba zostało powiedziane i napisane o tym, jak się robi tzw. "wyniki". Napisano i wypowiedziano wiele słów o dietach, treningach, wagach rowerów i innych technicznych szczegółach, które tak naprawdę nie mają żadnego znaczenia. Że co? Że niby mają?! A to udowodnię, że myli się każdy, kto tak twierdzi! :)
Na jednym biegunie rowerowego świata są wycieniowani ortodoksi, ważący swoje rowery i buty, liczący waty, kadencje (pozdrawiam zaangażowanych w politykę!) i kalorie, traktujący rower śmiertelnie poważnie i broniący swoich racji niczym starsze Panie pewnego umęczonego biedą osobnika z miasta pierników (bardzo pozdrawiam przy okazji tamtejszą Rodzinę, wyprzedzając pytania w komentarzach: wspomniany Pan to nie jest mój tata :)
Na drugim biegunie znajduje się stado amatorszczaków, którzy rower myją (czasem!), smarują tam gdzie tego wymaga okoliczność i jeżdżą. Smarują też czasem gardła, tłustymi kiełbasami, polewami pączkowymi, popijając równiez owe zacne posiłki płynami energetycznymi. Z nieukrywaną frajdą i na luzie.
Jedni i drudzy jeżdżą, i wszędzie zdarzają się osobniki robiące tzw. "wyniki". Pierwsza grupa obroni się sama, a co z tymi z drugiej ekipy? Jak oni to robią?
Już spieszę z wyjaśnieniem każdemu amatorszczakowi, jak to się robi. A mianowicie:

Wystarczy zamontować sobie na kole dwa albo trzy magnesiki! :D

Rowerowo: postanowiłem obejrzeć sobie zimową (jeszcze) scenerię okolic Zielonki Pasłęckiej. Swego czasu bywali tam Panowie, którzy nieźle kopią - ale to nie była nasza tzw. reprezentacja narodowa gały haratanej. Tam bywali twardsi gościowie.
Podsuwam Wam zdjęcie tej okolicy, gotowy na lincz za okazanie okolicy z dnia 9 września 2012 roku. Dzisiejszego fotogramu nijak wstawić nie mogę, albowiem jakaś potwora zeżarła mi kabel od fotoaparatu, wynikiem czego zdjątko mieszka sobie szczęśliwie na karcie pamięci. Zaserwuję, jak jakimś cudem zrzucę do kompa, a tymczasem przedstawiam ową okolicę przyłapaną letnią porą:

Do miejsca ze zdjęcia deptałem pod wiatr, z ozorem jak pies gończy - co zaowocowało średnią na poziomie 20,1km/h na połowie wykazanego przeze mnie dystansu. W drodze powrotnej miałem już założony na koło drugi magnesik, więc i wyniki od razu się poprawiły, a nawet prędkość maksymalna, która wywołała u mnie łzy. Nie jestem tylko pewny, czy były to łzy wzruszenia...

Muzycznie: Ponieważ można powiedzieć, że dzisiaj popłynąłem z tym wpisem - no to piosenka powinna być odpowiednia. Zapraszam do posłuchania. Mark Knopfler & James Taylor - Sailing to Philadelphia


Dane wyjazdu:
26.53 km 0.00 km teren
01:06 h 24.12 km/h:
Maks. pr.:43.30 km/h
Temperatura:1.0

Rozmowa z Człowiekiem. Edycja poranna.

Wtorek, 26 marca 2013 · dodano: 26.03.2013 | Komentarze 2

Mam pewnego Znajomego. Znajomy mieszka sobie teraz Gdzieś Daleko. Drzewiej zdarzało się nam męczyć nasze rowerki tu i ówdzie, więc ciągły kontakt jest - zwyczajnie wypada trzymać sztamę z normalniakami. Czasem korzystając z dobrodziejstw techniki i unijnych dotacji rozmawiamy sobie "po kabelku". Takim sposobem pogadaliśmy sobie dzisiaj o bajkstatsowych trollach i dżygitach, którzy moim amatorskim zdaniem są dobrym obiektem badawczym dla socjologów. Okazało się, że wała takiego o! się znam, bo bliżej takim przypadkom do socjopatów i psychiatrów. Kolega wie, co mówi - w końcu kiedyś pomagał potrzebującym...
Jak tu wokoło jest kolorowo, w naszej kabelkowej rzeczywistości :)

Na pewnym blogu na BS odbyła się odwieczna dyskusja o tym, co było pierwsze: jajko czy kura. Wygrzebałem coś dla Was, żeby w końcu rozwiązać ten problem.

Odwieczny dylemat: "Co było pierwsze, jajko czy kura?" rozwiał rolnik spod Grójca, Władysław Zięba. Doskonale bowiem pamięta, że jajka pojawiły się u niego dużo wcześniej, niż kury.


Rowerowo: Mieszane uczucia miałem dzisiaj w czasie jazdy, bo słoneczko grzało jak trzech żuli za sklepem, a wiaterek chłodził, niekoniecznie miło. Skok w okolice Komorowa Żuławskiego i marność w mieście. W zaprzyjaźnionym sklepie prawie ucałowałem swoje nowe obręcze, a czekam jeszcze na wielkanocne piasty na maszynówkach tuż po świętach. Jeszcze kilka nowych rzeczy kupię mojej Białej. Biała będzie zadowolona. Muszę o nią dbać, prawda? Nigdy mi przecież nie odmawia, więc jestem jej coś winien... ;-)
Nie mam dzisiaj zdjęcia licznika, bo to ten sam co wczoraj, ale na jutro skołuję fotę jakiejś korby. Może być? :) Będe miał pretekst do późniejszej wymiany (że niby mi odbija w czasie jazdy czy coś takiego). Każdy pretekst jest dobry do czegokolwiek.
A tymczasem dobranoc Państwu, kłaniam się z szacunem!

Muzycznie: Piesnyćka o podróżowaniu. Red Hot Chili Peppers - Road Trippin'
Kategoria Okolice Elbląga


Dane wyjazdu:
22.00 km 0.00 km teren
01:03 h 20.95 km/h:
Maks. pr.:40.80 km/h
Temperatura:1.0

Aptekarski wpis z przymrużeniem oka, ze zdarzeniem drogowym w tle.

Poniedziałek, 25 marca 2013 · dodano: 25.03.2013 | Komentarze 20

Wychodziłem "z buta" dość późną porą, w ramach domowych codzienności wynosząc śmieciowe niepotrzebności, kiedym na klatce schodowej zasłyszał rozmowę małolatek o tym, że niejaki tow. Bieber zawitał do Polski. Że niby taki cacy, fajnie się nosi i w ogóle "męski typ". Młodzieżowo ujmując krótko: że jest "zajebisty koleś". Ilość ekscytacji była spora, jak na moją chwilową obecność w Ich okolicy, bo akuratnie przydałem się sąsiadce przy wnoszeniu pieluchogrzmota w wózku. Przy okazji dostało się od małolatek niejakiemu Kacprowi, bo rzekomo jest wiochmen i ma zwykły telefon, zamiast jakiegoś normalnego skar"k"fona. Te dzisiejsze młode, wymagające Kobiety Sukcesu...

Ot i nasunął mi się dowcip przy okazji, któren pozwolę sobie przytoczyć Państwu:

Blondynka mówi do swojej przyjaciółki:
- Nie wiem co w tamtych czasach kobiety widziały w mężczyznach?
- W tamtych czasach, to znaczy kiedy? - pyta koleżanka.
- No wiesz, zanim wynaleziono pieniądze...


Rowerowo: zwykły miejski spacer tuż przed południem, bez wyjeżdżania poza granice miasta. Malborska - Tysiąclecia - Rawska - Łęczycka - Bema - Orzeszkowej - Agrykola - Chrobrego - Sybiraków - Marymoncka - Waryńskiego - Metalowców - Królewiecka - Fromborska - Ogólna - Jana Pawła II - Kwiatkowskiego - Mazurska - Odrodzenia - Dąbka - 12. Lutego - Hetmańska - Nitschmana - 3.Maja - Tysiąclecia - Hetmańska - Malborska. Fascynująca trasa. Jeszcze dla pełnego udokumentowania przedstawiam zdjęcie licznika, żeby nikt nie zarzucił: .
Miłośnikom "aptekarskich pomiarów" spieszę z wyjaśnieniem, że wszelkie różnice km pomiędzy moim wpisem a wyliczeniami z serwisów "mapowych" wynikają tylko i wyłącznie z ilości kółek na rondzie przy salonie Opla w Elblągu.
Miałem też bliskie spotkanie z Panem w Mitsubishi, ale obyło się bez wzywania Policji. Wymieniliśmy się uprzejmościami, zostawiłem swoją wizytówkę, podałem adres forum, namiary do najbliższej rodziny, numer konta i swoje IP - po czym pojechałem dalej, cały szczęśliwy.

Muzycznie: dzisiaj R.E.M. - Everybody Hurts. Pofalujemy? :)


Dane wyjazdu:
85.42 km 0.00 km teren
03:52 h 22.09 km/h:
Maks. pr.:35.20 km/h
Temperatura:2.0

Dostac po ryju - rzecz bezcenna.

Niedziela, 24 marca 2013 · dodano: 24.03.2013 | Komentarze 8

Strasznie dzisiaj było. Najsampierw zjechało się stado baranów, które - zamiast siedzieć w domu i deptać pilota - poodstawiały się w lycry, stanteksy, jakieś styropianowe kaski pozakładały i SRU! do Stegny jechać się zachciało, bo tam ludzie na golasa mają chodzić po plaży. Zboczeńce jakieś...
A na miejscu w Stegnie: nagie ciała, gorące kobiety, wino, śpiew - no orgia jakaś. Dla Pań też coś się znalazło, bo torsy i sztywne z zimna kiełbasy występowały również w niemałych ilościach - za to w różnych rozmiarach. Nie mogłem na to patrzeć, zawróciłem do domu... Ja mam takie słabe serce... :)

Morsy się kąpały!

Otworzę dzisiaj dobre wino wspominając to, co tam się "zadziało" dzisiaj i lata wstecz :)

Rowerowo: Najbiedniejsza od trzech lat - statystycznie - wycieczka do Stegny, "rozpoczynająca sezon rowerowy. Wg "naszejszych" statystyków było nas na starcie 37 par butów. Dość biednie, biorąc pod uwagę frekwencję rok i dwa lata temu. No ale pogoda też była w tamtych latach inna - a i tak udało mi sie opalic pyszczycho, o czym uprzejmie doniosłem w tytule :)
Jakoś nie słyszę ostatnio ekologów drących się o globalnym ociepleniu. Dziwne...

Muzycznie: Lubię skubańca niezmiennie od lat. Nagrał kilka porządnych kawałków. Robert Gawliński, dzisiaj z Wilkami. "O sobie samym".


Dane wyjazdu:
46.58 km 0.00 km teren
02:02 h 22.91 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:-5.0

Popołudniowy Pasłęk

Sobota, 23 marca 2013 · dodano: 24.03.2013 | Komentarze 0

Przemyśleń dzisiaj nie mam. Jest sobota w końcu! ;)

Rowerowo: Po 15:00 udało mi się w końcu wyskoczyć na małe co nieco. Śmig do Pasłęka, nawrót tamże na rondzie i powrót. Po drodze najechał na mnie Mirek, który miał identyczny pomysł na sobotnią popołudniową przejażdżkę. W mieście chwila rozmowy z Marianem, który właśnie wrócił ze swojej tradycyjnej wycieczki do Jonkowa. Zimno, że ja pierdziu! Zmarzłem nieziemsko w uda.

Muzycznie: Madonna - FROZEN. Bo zimno. Chociaż... piosenka o gorącym uczuciu.
Kategoria Okolice Elbląga


Dane wyjazdu:
19.00 km 0.00 km teren
00:56 h 20.36 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:2.0

Rzywot człowjeka poćciwego

Czwartek, 21 marca 2013 · dodano: 21.03.2013 | Komentarze 2

Był taki wesoły czas, w którym zalągł się na moim nędznym blogu Dżygit. Generalnie rzecz biorąc taki Dżygit to równy gość, poważany i nieawanturujący się. Wszystko jasne. Prawda?. Taki niby Kozak z Kaukazu, znaczy się.
Do minionego poniedziałku nie miałem o Dżygitach pojęcia, zanim nie usłyszałem o nich audycji w radiowej Trójce - po czym, zaintrygowany, wieczorną porą wygooglałem sobie o nich. Takim sposobem trafił na mojego marnego bloga Przezacny Pan Fronczewski (swoją drogą, dykcji lepszej nie słyszałem).
Żyjemy w świecie mediów wszelakich, zatem nijakiego pojęcia nie mając wyrobiłem sobie zdanie o Dżygitach na podstawie jednego filmu - prostym człowiekiem będąc. Tak przyziemnie i zwyczajnie, jako ten statystyczny użyszkodnik internetu - i naszło mnie skojarzenie...
Czytuję sobie różne pierdoły tu i ówdzie, od czasu do czasu również na BS - i często spotykam tu takiego Kozaka. Tu napaskudzi, tam zostawi po sobie coś bezkształtnie brązowego, i tak jakoś lecą Mu te dni, jeden za drugim...
Się nudzi, to niech chociaż się nauczy po naszemu pisać!
Pozdrawiam Dżygita - Gościa - Kozaka (niepotrzebne skreślić), jak zajrzy!

Rowerowo: Marność, chlapa i efekty globalnego ocieplenia dookoła - jak każdy widzi. Ustawiając po przejażdżce rower w pokoju przyuważyłem na osiedlu Rafiego. Tak bez wizy w mojej okolicy? :)

Muzycznie: z dedykacją dla wszystkich Dżygitów z wiersza w wykonaniu p. Fronczewskiego: Rodriguez - "I Wonder".


Dane wyjazdu:
21.75 km 0.00 km teren
01:14 h 17.63 km/h:
Maks. pr.:37.90 km/h
Temperatura:-1.0

Elbląg to straszna dziura... Co za ironia!

Poniedziałek, 18 marca 2013 · dodano: 18.03.2013 | Komentarze 6

Że też życiowe (od "życie", a nie "żyć") koleje losu musiały mnie rzucić właśnie do Elbląga... Dziwne to miejsce, bo niby to miasto, a wszędzie pełno wieśniaków! Zamiast chodzić do pracy pod krawatem, stać przykładnie w korkach w swoich służbowych autach albo chociażby żreć lunche w sieciowych restauracjach, większość moich znajomych preferuje spędzanie czasu siedząc na tzw. welocypedzie. W dzisiejszej modzie na odmienność i kolorowość (a nawet tęczowość) wszelaką moi znajomi nie kwalifikują się do członkostwa (?) w żadnej z popularnych grup! Tacy odmieńcy jacyś. Najgorsze, że między tymi wariatami jest mi dobrze. I zaczynam się obawiać... Czy moja ochota na codzienne pedałowanie to wina tej rzeczywistości, która - mam wrażenie - coraz bardziej mnie otacza?

Napisałem komuś, nielubiącemu ludzi z Ebowa, mały, ironiczny komentarz - przedstawiając charakterystykę tutejszych rowerzystów (bo jesteśmy zgrają chamów, awanturników internetowych i pijaków) :

Generalnie nie jest źle, ale zapomniałeś (Panie Komentujący - przyp. red.) jeszcze o Kobietach :)
Mamy Ich tu kilka, też swoje kręcą (pewnie przyjdzie i na Nie pora, niech no któraś wskoczy na pudło!). Do tego jeszcze mamy zwierzątka w okolicy. Mnóstwo! Reszta się zgadza - dużo piwa i pączków. Bardzo dużo. W zasadzie kochamy to. I jeszcze kiełbasę!
Stolików nie wozimy, bo za duże brzuchy i tak przeszkadzają, poza tym zabrakłoby miejsca na wspomniane wcześniej wiktuały. Kto by tego wszystkiego pilnował, jak idzie się kapać do przerębla...
Stąd biorą się nasze wyniki. Jeździmy na pączki albo na lody (to wersja letnia) minimum cztery dychy w jedną mańkę, bo w Ebowie widocznie nie mamy tej gastronomii odpowiedniej do poziomu naszej samozajebistości. Jest tu płasko, nudno, wiatr wieje, mało ludzi na poziomie (w zasadzie same patafiany, nic tylko jeżdżą i jeżdżą)- dlatego szwendamy się trochę dalej, niż po swojej dzielnicy. Szukamy przygód, pięknych kobiet, słupków, czołgów i latarni, których u nas okoliczności poskąpiły.
Spieszymy się jeździć, póki krew jasna nas tu nie zaleje, zazdroszcząc innym pięknych okolic, udziałów w maratonach i precyzyjnej dokumentacji wycieczkowej...

A co do znaku rozpoznawczego: ano właśnie! Jeździmy jak opętani, na pohybel, na złość innym i przeciw reszcie świata :) Przecież o to w tym wszystkim chodzi!
Ot - i cała tajemnica wiary :)


Tu niniejszym pozdrawiam Znerwicowanych, dla wyjaśnienia przymrużając jedno oko (jak w reklamie z piwem bezalkoholowym).

Rowerowo: Ponieważ okolica płaska i odkryta, chowałem się w mieście za blokami i budynkami. Dystans marny (ale dokładny!), bo nigdzie nie napotkałem kumpli, siedzących z piwem przy ognisku, piekących tłuste kiełbasy. Aparatu nie wziąłem, nie zrobiłem zdjęć. Bezowocny dzień, durne jeżdżenie. Bez sensu.

Kabaretowo Niech pomyślę... Czy ci wszyscy niezalogowani komentatorzy to Dżygici z cyrku? :)


Dane wyjazdu:
50.00 km 0.00 km teren
01:56 h 25.86 km/h:
Maks. pr.:37.90 km/h
Temperatura:-3.0
Rower:

Weee...kend!

Piątek, 15 marca 2013 · dodano: 15.03.2013 | Komentarze 2

Pomimo "przygód" z sąsiadem (o czym wspomniałem przedwczoraj), niezmiennie od dwóch dni pijam kawę w oknie, delektując się słońcem i widokami. Niezmiennie ostatnio duje również wiatr, o czym się przekonałem wyjeżdżając za miasto po śniadaniu. Stwierdzam, że można już zaczynać opalańsko, o czym donoszę uniżenie wszystkim tym, których rower jeszcze nie poczuł świeżego powietrza w tym roku. Kozy z piwnicy i do boju!

Rowerowo: bankowa moda nastała, bo ostatnio na raty jeżdżę. Jest tego plus, bo przezieć lepiej jeździć dziennie dwa razy, niż raz - prawda? Zaczyna się robić ciekawie, więc chyba w końcu przekonam się do robienia zdjęć pod czas przejażdżek. Ciekawe sytuacje uciekają, warto naprawić swój błąd :)

Muzycznie: Zima trzyma, gdzieniegdzie bardzo mocno. Dzisiaj zaproponuję więc kawałek ze Skandynawii w wykonaniu Amaranthe pt. "1.000.000 Lightyears". Melodyjne, cięższe granie - bardzo przyjemne, z ładną wokalistką - o czym możesz się właśnie przekonać :) Zapraszam do posłuchania!


stat4u