Info

avatar Rocznik 1974! Pojechane z BS: 23005.15km z mierną średnią 19.85 km/h.
Moje EKG.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy DareckiEB.bikestats.pl
teneryfa wycieczkiStatystyki zbiorcze na stronę
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:1107.80 km (w terenie 14.00 km; 1.26%)
Czas w ruchu:51:43
Średnia prędkość:20.80 km/h
Maksymalna prędkość:55.50 km/h
Suma podjazdów:2 m
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:48.17 km i 2h 21m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
28.00 km 0.00 km teren
01:20 h 21.00 km/h:
Maks. pr.:39.20 km/h
Temperatura:21.0

Co z tego, że wakacje na półmetku?

Wtorek, 31 lipca 2012 · dodano: 01.08.2012 | Komentarze 0

Nic z tego. W pewnej kreskówce była rybka, która mówiła:
- mówi się "trudno" i płynie się dalej!
Zagadka: jaki to film?

Rowerowo: kaemy dopracowe i okoliczno - miejskie. Znów spotkałem sakwiarzy - tym razem trzech, i znowu zaproponowałem trasę do Fromborka (Ich docelową) przez Łęcze i Tolkmicko, bo chcieli się pchać prosto na Braniewo. Uprzedziłem oczywiście o wszystkich okolicznościach przyrody, wygodach i niewygodach - ale zdecydowali się na moją opcję. Mam nadzieję, że byli zadowoleni z mojej propozycji :)

Muzycznie: dzisiaj strzelimy setę - na liście Trójki. Setne notowanie wygrał Queen. Radio Ga Ga.
Przyznam się Wam, że jakiś czas słuchałem tego zespołu, ale kiedy Freddiemu się zeszło na AIDS i wszyscy zaczęli z Niego robić MegaArtystę i ofiarę show-biznesu, jakoś mnie to zniesmaczyło... Raptem zrobiła się sztuczna moda na Freddiego i miliony przeróbek Jego znanych kawałków; doszło do tego, że ich piosenki puszczano (i lecą jeszcze!) w dyskotekach. Nie hejtuję Artysty - bo osiągnięcia ma niebagatelne - tylko jakoś mi to wszystko "nie leży". Cóż, to jest biznes - w nim żaden pieniądz nie śmierdzi. W końcu to nie pierwszy z muzyków, który zjebał sobie życie i z tego powodu zszedł mniej lub bardziej podle. O tym oczywiście nie mówimy, bo wiadomo - Znanym wolno i są tolerowane ich "niedoskonałości".
O Szarym Człowieku powiedzieliby, że zdechł jak pies pod płotem i pewnie sobie zasłużył... Nie zawsze mi pasuje zwyczajowe "Umarł Król, niech żyje Król!". To tak dla zasady, a nie przeciw komukolwiek...


Dane wyjazdu:
39.00 km 0.00 km teren
01:54 h 20.53 km/h:
Maks. pr.:39.50 km/h
Temperatura:19.0

Telewizora szukam, ma ktoś?

Poniedziałek, 30 lipca 2012 · dodano: 01.08.2012 | Komentarze 4

Kontynuując tytuł: najlepiej za darmo i wypasu, mogę zapłacić kilometrami ;)
Zwyczajowo szanuję pinionc i oglądam wydane przez siebie złotówki - no chyba że jest święto lasu i idę z Porządnymi Ludźmi na piwo. Wtedy trochę mniej oglądam, ale - jak to mówią - lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć... Jako totalny NUP (naab, nub albo nawet noop) postanowiłem przed zakupem zaposiłkować się opiniami o tym i owym i stwierdzam z całą stanowczością: każdy pisze co chce, na wszystkich forach znawcy-amatorzy sprzętu rtv piszą co innego. Każda pliszka swój ogonek chwali - a prawda gdzie? Jest słowo do rymu, ale dzisiaj będę tylko ładnie pisał, skoro już przysłowiami i mądrościami nap.. yyy... nawalam.
Postanowiłem więc kupić to, co mi się podoba. No i co? I... (haaaa byście chcieli znów słowo do rymu?) - nico! Nie ma tego odbiornika (podobno) w okolicznych sklepach w Elblągu. Nie dlatego, że taki wypasiony, zwyczajnie chciałem kupić ustrojstwo, które ma pstryczek, okienko, kabelek i (tu zaszaleję!) pilota. W sam raz, żeby raz na tydzień, w sobotę wieczorem, obejrzeć film - czekając na moją kolejkę do kąpania.
Realnie - na przykładzie - sprawa wygląda tak: idziesz, Drogi Kliencie, do sklepu. Chcesz kupić suszarkę za 59,90 - a tu sprzedawca piskoli: a może chce Pan bulbulator z przekładnią pasową gratis? Albo za dopłatą (za jedyne 9,90!) ergonomiczna pompka do powiększania penisa, tudzież abonament roczny na letnie rajstopy z wentylatorem? To może rewelacyjne okulary do spawania w osłonie argonu? Nie? O... szkoooda... to może chociaż bańki mydlane w proszku?!
Nie chcę tego (piiip), chce to, co chcę! Taka jest moja wola - Klienta. Gościa, który jest witany w sklepie niczym hrabia, a pomimo sprecyzowanego celu, w jakim przychodzi - sprzedawcy i tak mają TE WŁAŚNIE POTRZEBY w... (aaa, cwaniaczki!) poważaniu. To takie moje małe spostrzeżenie na dzisiaj, Milusińscy :)
Kłaniam i pozdrawiam!

Rowerowo: poza wspomnianymi poszukiwaniami mały, leniwy spacer w tych o owych okolicach. Zakupy, konsjerż w gabinecie i przysłowiowe, "fejsbukowe" takie-tam (bardzo modne ostatnio słowo, jak zauważyłem w bystrości swej). Bez uniesień dzisiaj.

Muzycznie: Klauss Mitffoch - "Jezu, jak się cieszę". 99. notowanie LP3. Lubię kawałek, osobiście odbieram go rowerowo - jeśli chodzi o nadużywanie :)
Krótko i rzeczowo w słowach.


Dane wyjazdu:
58.00 km 0.00 km teren
02:50 h 20.47 km/h:
Maks. pr.:50.70 km/h
Temperatura:24.0

Milion dróg do domu.

Niedziela, 29 lipca 2012 · dodano: 30.07.2012 | Komentarze 3

Niespecjalnie mam pomysł, co tu dzisiaj naskrobać. Ciepełko rozleniwiło mnie całkiem skutecznie, a wczoraj po powrocie do domu nastała pora katastrofy (wg użytkowników tzw. mediów) - i nie chodzi mi o te, no! wodę, gaz i spłuczkę! Bo wyobraźcie sobie taką sytuację:
1. Telewizor: poszedł won, sfajczył się w piątek.
2. Net: nie ma, zdechł, umarł i koniec. Mogłem się poskarżyć automatycznej sekretarce. Co prawda mam w swoim telefonie jakiś internet, ale to tylko przeszła, chwilowa fanaberia. Nie używam, bo niekomfortowy.
3. Sam w domu - jak Kevin. Ob. Małżonka z Juniorem pojechali na działkę.
4. Odzew na wieczorny browar gdzieś na mieście: zerowy.
5. W pobliskim sklepie nic nie kupiłem. Awaria, prądu nie ma, idź pan stąd!
Nawet nie chciało mi się na rower wsiadać, żeby gdzieś na mieście po 22:00 dostać butelkę zimnego bronxa (nie Brunoxa tylko bronxa! Wiem, co niektórym kołacze się po łbie!). Nawet uwalić się na smutno nie było jak i z kim - więc uwaliłem się do wyra.
Rano leniwie wygrzebałem się z wyra, o dziwo była już prawie 9:00 - pora niewymownie późna, jak na moje wstawanie. No i zaczęło się!

Rowerowo: wyspacerowałem się bez żadnego celu, bardziej z nudów, niż z chęci pojechania gdzieś dalej. Na mieście wyczaiłem sakwiarza, więc pokręciłem za Nim.
Luźna gadka, od słowa do słowa - okazało się, że Kolega na Ghoście jest z Dębicy i wyruszył z zamiarem pojechania wzdłuż naszej wschodniej granicy. Plan miał taki, żeby robić ~150km/dziennie i to co dla mnie najlepsze w takiej jeździe: brak konkretnie zaplanowanej trasy i pełny spontan. Nosz kurwasz, nie wierzyłem że kogoś takiego da się spotkać! Wszyscy są teraz tacy "precyzyjni": tu śpimy dzisiaj, obiadek o 15 w Pierdółkowie, kupcia tu, przerwa na reklamy na stacji XX, no i obowiązkowe fejsbuki w jakimś hotspocie, bo przecie trzeba się lansować. A Kolega? Nic z tych rzeczy! Jechał przed siebie, a do celu miał milion dróg!
Idąc Jego rozumowaniem namówiłem Go na zmianę trasy (miał być postój w Jagodniku i przelot do Braniewa standardową drogą z Elbląga) i na bryk do Jeleniej Doliny. Głupio mi było, bo krajanie strasznie nasyfili na Smokach, ale trudno... Reklamy dobrej to miejsce nie zrobiło, niestety. Zaczęło się chmurzyć i grzmieć, więc przyszła pora zawijać się w dalszą drogę. Celem i metą dzisiejszego etapu Kolegi był Frombork, nieśmiało zaproponowałem więc trasę przez Łęcze, Wysoczyznę i Tolkmicko ze względu na walory i spokojniejszą drogę w porównaniu do tej "braniewskiej". Odprowadziłem pod Łęcze i w strugach deszczu zawróciłem do domu.
Jakoś mi dziwnie było... Cholera... Obiecuję sobie (już jakiś czas), że przyjdzie i na mnie pora. Zwyczajnie zazdrościłem Mu. Zwykła dupa ze mnie - z tego wszystkiego nawet nie spytałem się jak miał na imię.

Muzycznie: Lady Pank. Trochę o naszych czasach śpiewają. "Fabryka małp". Notowania 94-96.


Dane wyjazdu:
114.00 km 0.00 km teren
05:39 h 20.18 km/h:
Maks. pr.:34.50 km/h
Temperatura:28.0

Pół metra deski.

Sobota, 28 lipca 2012 · dodano: 28.07.2012 | Komentarze 2

O tak! Każdy facet ma programowo zakodowane tzw. funkcje proste (to zapożyczenie z pracy, idealnie pasuje). Jeśli słyszy "jeść" - to słowo kojarzy się z konkretną czynnością, bez otoczki typu "na czym podać" albo "jakie wino do tego?". Jak mam jechać - jadę, jak stać - stoję. Ciekawe, co?

Rowerowo: wycieczka z Anią, Owieczką i Radkiem do byłego obozu koncentracyjnego w Sztutowie. Było baaardzo gorąco, no i ciekawie oczywiście też, jak zwykle zresztą. Zjadłem na ten przykład ciekawostkę: w gastronomii sztutowskiej nazywa się ten wytwór "zapiekanka". Duuuuża zarówno w samej formie, jak i cenie. Pół metra czegoś o smaku dechy, z kilkoma "makaronami" z sera utartego na grubej tarce jarzynowej, aromatem grzybów identycznym z naturalnym oraz piźniętą kreską z... no właśnie, użycie słowa "keczup" byłoby tu zwykłym, prostackim nadużyciem. Dla dodania charakteru tejże potrawie dołożono też mięso o smaku mięsa - tu nie będę się przypierdalał. Mięso to to było na 100%.
No i jeszcze jedna ciekawostka: kupowaliśmy te cuda po xx złociszy - po nas kolejny klient kupił to samo po xx+1. Ale ta inflacja zaiwania!

Muzycznie: LP3, notowania 93, 97 i 98: Maanam, "To tylko tango". W dalszej części teledysku bonusik za wytrwałość :)
Pozdrawiam z zimnym piwem w ręce!


Dane wyjazdu:
24.00 km 0.00 km teren
01:23 h 17.35 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:27.0

Moja prywatna olimpiada z fajerwerkami

Piątek, 27 lipca 2012 · dodano: 28.07.2012 | Komentarze 1

Wpis poranny "dzień po". Wczoraj trochę się działo.
W czwartek zapomniałem napisać, że pykło mi 5 tysiaczków w tym roku, taka mała autopromocja - ale przecież nie o tym dzisiaj!

Londyn. Tam było ludzi!... Jako, że jest to trochę dalej, niż do mojego ulubionego sklepu bo piwo, tym razem darowałem sobie jazdę do tego pięknego miejsca ;) Uwalony na podłodze podziwiałem otwarcie igrzysk, słuchafony na uszach, piwo w ręce... Typowy obraz faceta przed telewizorem!
Nie do końca było wszystko takie typowe - telewizor był odmienny! Tak się on (ten telewizor) zaangażował w wyświetlanie, że przy którymś fajerwerku w Londynie zwyczajnie sam z siebie pierdolnął ogień i dymka. I zszedł...

Nastała ciemność, rozlałem piwo, nie doobejrzałem otwarcia, w nocy jakiś srak naptakał w kuchni (wlazł przez otwarte okno). Shit happens! A ja i tak mam dobry humor! :)
Olimpijczykom życzę problemów z dźwiganiem medali. Oczekuję, że będzie ich dużo!

Rowerowo: jakby to określić... Powiedzmy że dzień był jak galaretka cytrynowa w zimnej, chrupiącej czekoladzie. Takiej, jaką miewam zimą, kiedy zabieram tabliczkę na rower. Najlepsza gorzka z chilli. Polecam!
Wszystkie dzisiejsze wypasione km przefrunęliśmy wspólnie z Juniorem, a te właśnie wspólne trasy liczę sobie zawsze podwójnie, jeśli chodzi o dawkę pewnych hormonów peptydowych, znanych jako endorfiny.

Muzycznie: Z ciekawostek LP3: po raz pierwszy od początku listy radiowej trójki listę poprowadził Romek Rogowiecki. Tak się przyzwyczaiłem do głosu Niedźwiedzia w radiu, że wtedy mi się nie spodobała ta zmiana.
92 notowanie LP3 wygrał wtedy Limahl. "Only for love".
Nigdy typa nie lubiłem, może to przez Jego fryzurę. Nie pamiętam, skąd mi się wzięło określenie określenie na facetów z podobnym uczochraniem, ale od zawsze mówiłem na takich "mosiądz". Dziwne!

Km z Juniorem: fszyskie!

Dane wyjazdu:
32.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:36.80 km/h
Temperatura:24.0

Strasznie długi wpis!

Czwartek, 26 lipca 2012 · dodano: 26.07.2012 | Komentarze 0

Na przekór tytułowi nie będę się dzisiaj rozpisywać... Z pewnych powodów...
Składam również życzenia imieninowe wszystkim Aniom - zdrowia życzę Wam, dziewczyny :)

......................


Każdemu się zdarza miewać dzień, o którym nie chce się wspominać. Prawda?
Moje panaceum na wszystkie życiowe paskudztwa to ten koncert. Ponad dwie godziny grania, którego nie umiem, nie potrafię i NIE CHCĘ przestać słuchać i oglądać. Moja pierwsza płyta CD odegrana na mojej pierwszej wieży (1995 rok był wtedy) to właśnie nagranie tego koncertu. "Pulse" i Pink Floyd.
Zapraszam... Niezmiennie wrażenie robi na mnie światło na tym koncercie, a samo granie to dla mnie muzyczny raj, niebo (jeśli takie istnieje) i uosobienie tego wszystkiego w muzyce, co cenię najbardziej. Ode mnie dozgonny szacun dla tych - wtedy już starszych - Panów za wszystko, co zrobili w Muzyce przez duże "M".


Edit: jak to na YT bywa, linka wuj szczelił. Zostaje pogooglać albo poszukać na YT: Pink Floyd, PULSE. Sorry, siła wyższa...

Dane wyjazdu:
68.00 km 6.00 km teren
03:20 h 20.40 km/h:
Maks. pr.:47.60 km/h
Temperatura:25.0

Cenię polską pogodę za...... No właśnie. Za co?

Środa, 25 lipca 2012 · dodano: 25.07.2012 | Komentarze 2

Pewnie siedziałbym w domu, ale sąsiad naiwania po ścianach drugi tydzień, i nawet przestało mnie to denerwować. Teraz zwyczajnie mnie to już wkurwia!

Wyprowadzając się z rowerem na świeże powietrze naciąłem się na sąsiada, który na moje zaczepne "Dzieńdoberek, co tam dobrego z rana sąsiedzie?" odpowiedział "Idź pan kurwa, taki gorąc z rana! co za pogoda w tym roku!".
Z Polakiem nawet o pogodzie nie idzie ostatnio sensownie pogadać, wszystko źle. Czyżby się Kononowicz zalągł w niektórych makówkach? Albo wina tego tam... no wiadomo kogo... Sam już nie wiem... :)
Ja osobiście dzisiaj nie mogłem narzekać - dzionek cud-miód, zimne piwo i banany. Czyli smacznie i zdrowo (biorąc pod uwagę wczorajsze wspomnienie Benka Franklina). Aż mi się przypomniało, jak się kiedyś jeździło!
Czas otworzyć zimne piwo, bo przy wpisie o 23:30 jest 23*C za oknem. Chyba prześpię się dzisiaj na balkonie :)

Rowerowo: smacznie było, za dnia w okolicach Kadyn, z opalaniem i lenistwem na trasie, wieczorny spontanik po mieście i w Bażantarni, Tych i Tamte się spotkało po drodze. Że tak powiem: same plusiki dzisiaj! Odprężony się czuję wybitnie, że jasna choroba!

Muzycznie: 86, 87, 90 i 91 notowanie LP3: Republika i "Nieustanne tango".


Km z Juniorem: 5

Dane wyjazdu:
43.00 km 0.00 km teren
02:06 h 20.48 km/h:
Maks. pr.:49.50 km/h
Temperatura:19.0

Szczególne "Na zdrowie!" dzisiaj.

Wtorek, 24 lipca 2012 · dodano: 24.07.2012 | Komentarze 3

Żył sobie kiedyś taki koleś, nazywał się Benek Franklin. Kiedy dorósł, zmienił imię na Beniamin. Tenże jegomość wykoncypował sobie, że alkohol jest cacy. No... yyy... tego... o tym nie musi mnie nikt przekonywać! Co prawda wiadomo, że "Alkohol szkodzi zdrowiu", ale najczęściej "w sklepie i w jego obrębie". Ale do rzeczy...
Tenże Beniu podobno (piszę "podobno" bo nie znam osobiście faceta ;) powiedział, że:
"Wino dostarcza człowiekowi mądrości, piwo wolności, a woda - bakterie".
No i - podobno - naukowcy policzyli, że wypijając dziennie jeden litr wody, spożywamy rocznie ok. 1 kg bakterii. Gdzie te bakterie się znajdują, można sobie wyguglać. No to co?
Na zdrowie! :)

Rowerowo: całość - niestety - po mieście, z rana, w okolicach obiadu i również wieczorem. Troszkę z Kamilem, reszta solo. Do pracy, po chleb, piwo (wody dzisiaj nie kupiłem!), do gabinetu i ogólnie na spacer wieczorem. Miło nawet, tylko samemu jak zwykle...

Muzycznie: Lady Pank budował "Zamki na piasku". Długo stały, aż przez 6 notowań listy przebojów radiowej trójki. To pierwsza piosenka od początku listy, która utrzymała się dłużej, niż 3 tygodnie. Wygrała w listach 82-85, 88 i 89.
Teledysk z tamtych lat. Jak to już ktoś napisał: liczyła się treść, nie było piór, wycyckowanych tancerek (Panie wybaczą...), efektów pirotechnicznych ani innych odciągaczy uwagi. Sama treść, gwiazdorstwo w skromności.


Km z Juniorem: 5

Dane wyjazdu:
60.00 km 8.00 km teren
02:32 h 23.68 km/h:
Maks. pr.:41.10 km/h
Temperatura:22.0

Dzień dobry się z Państwem!

Poniedziałek, 23 lipca 2012 · dodano: 23.07.2012 | Komentarze 0

Weekend wypas, że wątroba boli... Ten niefortunny splot zdarzeń spowodowały kolejno po sobie następujące przypadki:
- piątek: meeting na Starówce z towarzystwem rowerowym;
- sobota: meeting z towarzystwem nierowerowym na działce - za to zdrowo tańczącym;
- niedziela: powstanie na śniadanie w okolicach grubo po pianiu koguta z wrażeniem, że jeszcze mam wrotki. Dziwnie było... ;)

Poniedziałek nastał wraz z moim ostrym postanowieniem poprawy. Merida stała trzy dni - nafochana, tyłem w stronę mojego łóżka. Znaczy się dupą ku mnie, ale obrażona.
Stare przysłowie pszczół (czy jakieś inne, możliwe że chińskie bo wszystkiego tam mają w pip i od metra) mówi, że z ONEmi lepiej nie zadzierać, więc rower został przeproszony, dostał cmoka w okolice mufy ( :D ) i został wyprowadzony bez ceregieli. No i ta pogoda, no Proszę ja Państwa, waniliowa z syropem orzechowym!

Rowerowo: Spontaniczny fik w stronę Aniołowa, Pasłęk i nawrót do domu. Coś z tego uszczknę chyba na niedzielę, trochę górek, polnych i kamienistych dróżek, asfaltu - dla każdego coś dobrego.

Muzycznie: TSA i "Alien". Doooobrze grali! Słowa, słowa, słowa... Wygrali w 81. notowaniu LP3.
Km z Juniorem: 4


Dane wyjazdu:
20.00 km 0.00 km teren
00:58 h 20.69 km/h:
Maks. pr.:48.50 km/h
Temperatura:17.0

Dwie zadyszki

Czwartek, 19 lipca 2012 · dodano: 19.07.2012 | Komentarze 2

Jutro XXV alleycat i płukanie żył wieczorem w jakimś przypadkowym barze z ludźmi od pedałów, więc powoli nastrajam się na przyjemny wieczór.
A - i jeszcze jedno... Lenia mam dzisiaj. Mogę?
Leje, grzmi - piękny lipiec tego roku...

Rowerowo: marne kilometry, to jasne! Jednak każdy z nich mi smakuje, jak naleśniki z leśnymi poziomkami, kompot z rabarbaru albo wata cukrowa :)
Km udeptane po mieście, Elbląg Dąbrowa w promocji.

Muzycznie: Lubię Phila Collinsa. Nieważne, czy solo, czy z Genesis. Dzisiaj w zespole, z piosenką "Mama". Top z 79. i 80. notowania Trójeczki. Dużo włosów wtedy jeszcze miał :)

Km z Juniorem: 5

stat4u