Info

avatar Rocznik 1974! Pojechane z BS: 23005.15km z mierną średnią 19.85 km/h.
Moje EKG.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy DareckiEB.bikestats.pl
teneryfa wycieczkiStatystyki zbiorcze na stronę
Wpisy archiwalne w kategorii

POM - powolny objazd miasta

Dystans całkowity:11181.19 km (w terenie 55.00 km; 0.49%)
Czas w ruchu:374:43
Średnia prędkość:18.79 km/h
Maksymalna prędkość:54.60 km/h
Suma podjazdów:20 m
Liczba aktywności:411
Średnio na aktywność:27.20 km i 1h 24m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
42.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:9.0

Z miejsca na miejsce.

Wtorek, 23 października 2012 · dodano: 25.10.2012 | Komentarze 0

Znów za czymś ganiam i pomimo teoretycznego nic nierobienia wydaje się, że dnia brakuje.
Nie obiecuję, że wpis nadrobię - poprzednie takie obietnice były tak samo spełniane, jak obiecanki pewnej grupy osób przed wyborami. No to wiadomo, o co chodzi... :)

Rowerowo: poranny lekki spacer dopracowo-miejski, potem załatwianie tzw. spraw doczesnych. Szczerze mówiąc takie byle-co.

Muzycznie: Sal Solo - SAN DAMIANO. Najlepsza piosenka z LP3 z przełomu lat 1984/85. Notowania 139-142.


Dane wyjazdu:
48.00 km 0.00 km teren
02:15 h 21.33 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:12.0

Uduszony

Niedziela, 21 października 2012 · dodano: 21.10.2012 | Komentarze 0

Zapewne niektórzy kojarzą Przemka Gintrowskiego... Trochę tworzył z Jackiem Kaczmarskim za Jego życia, "maczał palce" w muzyce do filmu "Człowiek z żelaza", który zebrał kilka znanych nagród. Grywał, pisał, śpiewał...
Wczoraj się umarło Człowiekowi. Bardzo lubię Jego utwory, chociaż nie należą do najłatwiejszych w odbiorze.

Rowerowo: mgła udusiła pomysł na wycieczkę do ujścia Wisły. Zwyczajnie z powodów bezpieczeństwa, bo w mieście widoczność na max 100 metrów. A co na Żuławach mogło być? Wiem, co - dlatego nie pojechałem. W zamian zafundowałem sobie dwa mniejsze wyjazdy: po mieście na na Jelenią Dolinę.

Muzycznie: Coś o życiu, w wykonaniu Artystów. Obu, niestety, świętej pamięci.
Dzisiaj proponuję Wam "Syna Marnotrawnego" w wykonaniu Kaczmarskiego i Gintrowskiego. Nie jest to nowoczesna piosenka w stylu popowej papki, jakiej można posłuchać w większości radiowych mediów - o słowa i przekaz tu chodzi, a nie o odbiór miły dla ucha. To nie jest kawałek, którego słucha się lekko i przyjemnie. Chylę czoła, Mistrzu Przemysławie...
Dla niechętnych: można posłuchać kilka razy, lepiej trafia. Słowa, słowa!!!


Dane wyjazdu:
69.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:

W sumie można to na raz łyknąć...

Piątek, 19 października 2012 · dodano: 19.10.2012 | Komentarze 3

Nie jestem starym wałem, ale czasem mam wrażenie, że coś się od moich lat pieluchogrzmota pozmieniało dookoła. Mam wrażenie, że głowa jest ludziom coraz mniej potrzebna... Zupełnie przypadkiem złapałem się na tym, że zdaję się na coś w moim pobliżu. Kiedyś trzeba było więcej myśleć i kombinować, a teraz? Niby nie? No to proszę bardzo:
- pralka dobierze za mnie odpowiedni program do prania, wie ile wody zużyć i jak pobebłać, żeby gatki były odpowiednio uprane,
- auto samo przypomni że trzeba pojechać do mechanika (ba, mam nawet taką pierdołę w liczniku, żeby rowerowi łańcuch posmarować po xxx km...),
- co lepsza kuchenka wie, jak ugotować obiad,
- nawet dojedziesz do celu bez myślenia, bo nawigacja powie Ci, gdzie i jak skręcić,
- odkurzacz posprząta sam i wróci do stacji dokującej, żeby naładować baterie przed kolejnym, zaprogramowanym sprzątaniem.
Można mnożyć przykłady - i tak się zastanawiam, czy przypadkiem kiedyś ludziom te coraz bardziej puste łby nie ulegną redukcji zgodnie z porzekadłem, że narząd nieużywany zanika?

Rowerowo: Sumując wyszło całkiem erotycznie, jeśli mowa o ilości kaemów. Można jednocześnie powiedzieć, że to był stosunek przerywany, bo to suma km z tygodnia :)

Muzycznie: osłuchałem się dzisiaj Trójkowej listy i zapraszam na kanapę... Szklanka whisky z lodem do ręki i słuchamy... Dead Can Dance "Amnesia"


Dane wyjazdu:
19.00 km 0.00 km teren
01:00 h 19.00 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:

Przyjaźń i zaufanie.

Niedziela, 14 października 2012 · dodano: 16.10.2012 | Komentarze 2

Nie będę się rozkminiał, jeśli chodzi o TEN weekend.

Nie będzie ani rowerowo, ani muzycznie. Piosenkę poniżej dedykuję byłemu przyjacielowi-skurwielowi, dla którego liczy się kasa i chwilowy interes. Gościowi, który nie wie:
- co robię;
- co lubię;
- co jest w życiu NAPRAWDĘ WAŻNE;
- jak cenić młodość;
- co znaczą wspomnienia z dzieciństwa.
- co znaczy słowo "rodzina".

Człon Ci w dupę, fałszywy (były) przyjacielu za dwie stówy.

Przyjaźń opiera się na zaufaniu. Ciężko ci będzie dalej pojechać, jeśli będziesz takim człowiekiem. Malutkim...

PS. Nie ma to nic wspólnego z piątkowym (edit: sobotnim, racja Gabs!), wieczornym spotkaniem bikerów w Klubie Muzycznym Mjazzga. Imprezowiczom szacun za pogodę ducha i nastrój.



Piosenka dla gnojka (zastanów się!):


Dane wyjazdu:
17.00 km 0.00 km teren
01:02 h 16.45 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:10.0

Przemyślenia na temat dzieci, sraczki i spraw domowych.

Środa, 10 października 2012 · dodano: 10.10.2012 | Komentarze 0

Tak się dzień dzisiejszy ułożył, że trzeba było Juniora odebrać ze szkoły wcześniej. Przechwaliłem chyba Pierworodnego, bo wyłapał jakąś biegunkę. Ludzie gadają, że to jakieś wirusy z powietrza...
Takim "sposobem" wyszło nam, że spędziliśmy zacną część dnia razem w domu.
Od dawna nie było takiej sytuacji, bo każdy możliwy czas spędzamy poza czterema ścianami, no ale wiadomo, że sraczka bywa dziwna i specyficzna. Niby sobie wszyscy o niej żartują, ale de facto żartów z nią nie ma, bo jak przyciśnie, to wiadomo... ;)
Niektórzy sobie z niej nawet żartują, że niby istnieje tzw. "paradoks sraczki": często - a rzadko. Możliwe nawet, że mają rację...
Na okoliczność "siedzenia" w domu wyszło mi, że odkryłem pewien "sekret" Kobiet.
Nam, facetom, statystycznie wydaje się, że Kobietom łatwiej jest zajmować się dziećmi. Druga strona medalu jest taka, że One częściej narzekają, że ledwo żyją po dniu w domu ze szkrabem. Facet ma inne sposoby na spędzanie dnia w domu (podobno mówią o nas, że jesteśmy dużymi dzieciakami!). Odkryłem na to kilka sposobów, a poniżej jeden z nich :)
1. Trzeba zrobić pranie. Nuda, prawda? Taki wuj! Gonisz dzieciaka w okolice pralki, wspólnie wywalacie WSZYSTKIE brudne ciuchy na podłogę i młody dostaje zadanie: wrzucanie ciuchów do pralki. Ustalasz kolejność wg swojego uznania. Na koniec "imprezy" daj szkrabowi wsypać proszek do dozownika, będzie zachwycony! :) A jak pozwolisz ustawić pranie, to już w ogóle będzie jazda na maksa!
Efekt?
1. Dzieciak zachwycony, że zrobił "takie dorosłe rzeczy".
2. Spędziłeś sensownie w łazience czas, który czasem się dłuży.
3. Małżonka będzie zachwycona po powrocie do domu, że COŚ ZROBIŁEŚ (w mniemaniu Kobiet zwyczajowo NIC nie robimy, ale One i tak nas nie rozumią, a nawet nie rozumieją!).
4. Wieczorem obowiązkowo trzeba ponarzekać! ("Siedzę w domu cały dzień z dzieciakiem, ledwo żyję, a jeszcze Ci pranie zrobiłem!").

Teraz masz prawo otworzyć browarka bez wyrzutów sumienia... :)

Rowerowo: drugi dzień remontowy, kilka wycieczek po kleje, taśmy i rury spiro. Chłodno i mokro.

Muzycznie: Wieczorowa dyskusja na GG z Zołzą baaaardzo mnie ułagodziła, powymienialiśmy się linkami z Muzyką. Zołza lubi podobne dźwięki, zatem na cześć i ku czci Owej zapodaję Państwu muzykę dla ucha i ducha.
Andrea Bocelli, "Because We Believe". Przepyszne. Szampan z truskawką!

4.

Dane wyjazdu:
25.00 km 0.00 km teren
01:22 h 18.29 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:10.0

Jesienne wspomnienie o Makuszyńskim.

Wtorek, 9 października 2012 · dodano: 09.10.2012 | Komentarze 4

Wyczytałem dzisiaj na pewnej stronce w necie ciekawostkę o tym, że pewna partia złożyła do tzw. laski marszałkowskiej projekt ustawy, "dzięki" której może zaistnieć okoliczność płacenia podatku od... deszczu!!!

Początkowo myślałem, że to jakiś wykurwisty żarcik, ale strona i partia są znane i raczej poważne, chociaż określenie "poważne" zwyczajnie bywa czasem zwykłym nadużyciem. I nadejszła mnię refleksyjka mała, że albo ten nasz kraj jest naprawdę ciekawy, albo ktoś z kręgu tzw. ustawodawców natrafił na Pana Kornela Makuszyńskiego i jego pisadło pt. "O dwóch takich, co ukradli księżyc" (skojarzenia z aktorami-bliźniakami są dozwolone...). Pomyślałem sobie w myślach, że jak ktoś dorwie się do tego, skądinąd fajnego, czytadła - to jak nic upiedrolą nam, szaraczkom-podatnikom wszystkie te zbytki, na które nas jeszcze stać... A jest z czego jeszcze urwać, moi mili.

Sami sprawdźcie na podstawie fragmentu bajki Pana Kornela:

"Hrabia Mortadella rządził w królewskim imieniu mądrze i sprawiedliwie. Kiedy dwóch poddanych wiodło spór o rzecz cenną, hrabia godził ich znakomitym wyrokiem, zabierając dla siebie przedmiot sporu i usuwając w ten sposób sprzed ich oczu to, co budziło ich namiętności. Nie uciskał zresztą swych poddanych i nie dręczył ich zbytnią ilością danin i opłat, bo - oprócz podatku od majątku, od ilości dzieci, od ilości przeżytych lat, od koni, krów, kóz, psów, kotów, kanarków, kur, kaczek, indyków, perliczek, gołębi i królików, od ilości spodni, od ilości wypitej wody, od snów, od kwiatów, od południowego wiatru, od miesięcznych nocy, od pogodnych dni, od chrzcin, od wesel, od pogrzebów, od trumny, od schodów, od kominów, od parasolów, od kapeluszy, od cienia, od śpiewania, od grania na trąbie, od imienin, od zezowatych oczu, od rudych włosów, od paraliżu, od sztucznych zębów, od rumieńców i od paznokci - żadnych innych podatków szczęśliwi mieszkańcy tego miasta nie płacili. Wyjątkowo płacił nadprogramowy podatek jeden tylko człowiek, który przez dziwny kaprys natury miał sześć palców u lewej nogi; długo to ukrywał, kiedy się jednak ujawniło to dziwo, musiał zapłacić karę za to ukrywanie i odtąd uiszczał daninę od zbytku.
Tak szczęśliwy wiodąc żywot, mieszkańcy mieli miny wesołe i uśmiechnięte. Jedną tylko mieli słabość: do ćwiczeń sportowych".

Ostatnie zdanie jest najbardziej optymistyczne z całości :)

Rowerowo: doobiednia jazda w dyszczu i wiaterze, za farbami, płytami, rurami i innymi profilami - zeby Pani z Sanepidu dobrze zrobić po wizytacji w saloonie Ob. Małżonki. Poważna instytucja, uwagi musiały być (no bo przecie, jak nie ma uwag to instytucja niczemu nie potrzebna będzie przecie, nie?). Dzisiaj już seryjnie trącało jesienią...

Muzycznie: 133, 136-138 lista Trójki: George Michael - Careless Whisper.


Dane wyjazdu:
14.00 km 0.00 km teren
00:45 h 18.67 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:14.0

Czy ja byłem w pracy czy bez pracy?

Piątek, 5 października 2012 · dodano: 05.10.2012 | Komentarze 2

Dzień był taki-se, bo po statystycznie piknej ostatnimi czasy pogodzie nastało chlapańsko, czyli wkurwianie napędu. Cała moja przyjemność w tych okolicznościach jest taka, że lać i wiać zaczęło dopiero w godzinach wieczornych. Wieczorem spakowałem Juniora, po drodze zabraliśmy Koleżankę Rufeszystkę i pocięliśmy na mały spinning. Sam skatowałem się dość porządnie, ale Kamil nie był udobruchany - bo nie robią takich rowerów dla 7-letnich szkrabów... Samopoczucie poprawiłem Młodemu na bieżni. Zuch jest gość, oby nic się nie zmieniło... To w Nim cenię: przekłada jakąkolwiek aktywność nad tv albo komputer.
Czym skorupka za młodu nasiąknie... Oby się sprawdziło :)

Rowerowo: nawet nie ma o czym pisać, chociaż do obiadu można było bryknąć w słońcu. Potem już tylko gorzej.

Muzycznie: nowy kawałek, nie mogę się nasłuchać. Przewiduję przebój... Ania Dąbrowska i Jej piosenka z najnowszej płyty na dzień dzisiejszy. "Bawię się świetnie". Cudnie...


Czy ktoś pamięta, że dzisiaj jest Światowy Dzień Uśmiechu?

Dane wyjazdu:
18.00 km 0.00 km teren
01:00 h 18.00 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:16.0

I weź tu, chłopie, zrozum Kobiety!

Czwartek, 4 października 2012 · dodano: 04.10.2012 | Komentarze 3

Przypadkiem trafiłem dzisiaj na służbowe zapiski i ulotki w gabinecie kosmetycznym Ob. Małżonki. To oczywiste, że jest to miejsce, gdzie Klient (niezależnie od płci) jest najważniejszy. Tak, to słuszna idea w branży usługowej... Żachnąłem się czytając ofertę jednej z firm, u której zamawiany jest tzw. towar. Organy ścigania śledzące różne media śpieszę poinformować, że "towar" w naszym przypadku oznacza różne kremy, mazidła i inne pudry, służące poprawie zamozajebistości Klienta, jednakowoż nic wspólnego z używkami nie mają.
Ale do brzegu. Z pozycji faceta już dawno stwierdziłem, że nie rozróżniamy zbyt wielu kolorów. Jesteśmy prości: biały, czarny, tzw. RGB i kilka innych rozróżniamy, i owszem - ale już dajmy na to taka "fuksja" wykracza poza możliwości statystycznego faceta. A mnie rozbawiła oferta Pewnej Firmy, która proponuje cienie do powiek (dla facetów: takie mazidła na oko, które facet zwyczajnie czasem nabywa w drodze bijatyki pod knajpą). Nawet dopytałem, o co chodzi, bo poszło o rzeczone kolory. I tak właśnie:
- szary to - uwaga! - CITY SCAPE!;
- łososiowy (trudne, trzeba by na rybny dział skoczyć): COCOA (od kiedy, karwasz, łosoś kojarzy się z kakao???);
- bordowy to DARK LAVA (oni tam muszą zdrowo jarać...);
- beżowy to ICED CAPPUCINO;
- a mój ulubiony granatowy to MIDNIGHT SWIM.
Czy któryś facet widzi jakiś sposób na zrozumienie kobiet? :)

Rowerowo: "city-scape-owy" dzień :D W tzw. sprawach, do pracy - nic szczególnego poza miłą pogodą.

Muzycznie: była na moim skromnym blogu kiedyś Pani Beth Hart, gościł też całkiem niedawno Joe Bonamassa - ale razem jeszcze tu nie grali. A potrafią przygrzać tak, że dostaję gęsiej skórki na plecach. Zapraszam do posłuchania, można nawet z zamkniętymi oczami...
Joe Bonamassa i Beth Hart "Sinner's Prayer". Tłusty kawałek!

Pozdrawiam :)

Dane wyjazdu:
19.00 km 0.00 km teren
01:06 h 17.27 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:16.0

Znów zaliczyłem dziewiętnastkę

Środa, 3 października 2012 · dodano: 03.10.2012 | Komentarze 1

Erotyczny mnie dzisiaj nastrój złapał: robić co się lubi i pierdolić zrytych osobników, którym z powodu zgagi i szarego charakteru nawet rowerzysta przeszkadza (bo jedzie, a czasem nawet jedzie potem!). Nie uogólniam, alem dzisiaj "rasowego mohera" spotkał, i pies mordę temu Panu niech omlaska, bo niewiele brakowało, abym kolejny obojczyk składał z kawałków. Wytrzymałem i dopędziłem na światłach, ale z ignorantami nie ma w sumie o czym dyskutować...

Rowerowo: jakiś zbieg okoliczności dzisiaj, zaliczyłem kolejną dziewiętnastkę w tym tygodniu...
No no no! Spokojnie!
O kaemy chodzi - ale brzmi nie najgorzej, prawda? ;)
No dooobra, popisać sobie mogę, i tyle mojego. Fakt jest faktem - taka, dajmy na ten przykład, dziewiętnastka do była dzisiaj wieeelka przyjemność, bo pogoda rozpieszcza, bo miło i w ogóle, ten-tego: jest cacy!
Znowu napiszę, że rowerowo najbliższa sercu memu jest jesień. Zawsze była... Dzisiejszy dystansik ujechałem w poszukiwaniu przewodu, takiego od pralki do zawora :) No i Tomara zauważyłem kątem oka na Królewieckiej, alem za daleko był żeby kijem w szprychę zagadać :)

Muzycznie: małe oszukaństwo, chociaż klip będzie. A że wpis z pieprzykiem, oglądanie proponuję też z przymrużeniem tego, no.... oka! ;)
La Linea, Sexyyyyyy!!!!


Dane wyjazdu:
19.00 km 0.00 km teren
01:00 h 19.00 km/h:
Maks. pr.:44.30 km/h
Temperatura:16.0

Się mi przypomniała jeszcze niedziela!

Wtorek, 2 października 2012 · dodano: 02.10.2012 | Komentarze 8

O ta, już... Najeździłem się ja cierpiedolę! W taką pogodę to nie powinno się robić nic innego, no ale życie to nie jebajka, wymaga poświęceń :) Dojechałem się na spinningu wieczorem, a i ostro było, bom gęsiej skórki na wpierdolu stacjonarno-rowerowym w czasie czwartego podjazdu zaznał z wysiłku. O, tak lubię...
Lubię mocno odjechać... ;)

Z racji tytułu należy się Państwu pojaśnienie, bo pomroczność jasna mazurska moja ustąpiła i przypomniał mi się niedzielny Pan Żul, któren w łaskawości swojej raczył mnie osobiście zjebać w sklepie za fakt odniesienia zielonej butelki po płynie koloru bursztynowego. Fakty są takie, że butelka była bezzwrotna... Odniosłem w niewiedzy, a On potłukł ją przy ladzie - i zaskoczył mnie komicznym podsumowaniem całej tej sytuacji, bo niby chciał mi pomóc a ja nasyfiłem w sklepie owym szkłem, które ten nieopatrznie strącił.
Chamem nie jestem, wydukałem "przepraszam" i pozbierałem co grubsze kawałki zza lady, no ale kto poważnie traktuje faceta w lajkrze? Zaczął mnie opierdalać w tym sklepie niczym majster ucznia na budowie, po czym nastąpiła tzw. puĘta ;) Że niby my przyjechali kij wie skąd i rozrabiamy, a Oni tam (w tej wsi) tacy otworem do gości. Po czym skwitował moje pobywanie w sklepie krótkim:
- Gościnność, kurrrwa! WYPIERDALAĆ!

Się pobrechtalim zdrowo z Pana Żula, a ten po trzeciej próbie wejścia na rower szerokim łukiem wyjechał z parkingu przed sklepem i pocisnął, z winem w koszyczku. Taki, proszę Państwa, folklor. Kurwa... :) Na trasie minęliśmy jeszcze jednego umęczonego w rowie; biedak albo próbował wstać, albo wsadzić rękę do kieszeni - nie obstawiałbym ani jednego, ani drugiego na 100%. Kolega skwitował ten widok tekstem o tzw. regionalnym sporcie - niestety, nie mylił się. Stąd pochodzę i widuję czasem, co się dzieje w okolicach wiejskich sklepików. Uważam to za swego rodzaju charakterystyczny widoczek. W Bieszczadach też tak kiedyś bywało, tylko tam ludzie jacyś bardziej przyjaźni, nawet jak niedysponowani. Jednakowoż wszystkim życzę zdrowia, równo i tak samo :)

Rowerowo: psikutas (bez "s") tej jazdy. Wszystko po mieście w tzw. sprawach. Nic szczególnego.

Muzycznie: mamy taki rodzynek w naszej muzycznej historii. Ostatnio głośno było o tym, że pies Pani Wokalistki polubił meskalinę i kilka innych związków rozweselających naturalnego pochodzenia. Pani swego czasu śpiewała w kapeli o znanej nazwie Maanam. Popełnili kawałek "Luciola", któren docenili słuchacze radiowej trójki, w liście przebojów numer 132. Niby raz na topie, ale kto tego nie słyszał?...


stat4u