Info

avatar Rocznik 1974! Pojechane z BS: 23005.15km z mierną średnią 19.85 km/h.
Moje EKG.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy DareckiEB.bikestats.pl
teneryfa wycieczkiStatystyki zbiorcze na stronę
Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2012

Dystans całkowity:605.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:23:52
Średnia prędkość:20.72 km/h
Maksymalna prędkość:54.00 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:37.84 km i 1h 42m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
17.00 km 0.00 km teren
01:02 h 16.45 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:10.0

Przemyślenia na temat dzieci, sraczki i spraw domowych.

Środa, 10 października 2012 · dodano: 10.10.2012 | Komentarze 0

Tak się dzień dzisiejszy ułożył, że trzeba było Juniora odebrać ze szkoły wcześniej. Przechwaliłem chyba Pierworodnego, bo wyłapał jakąś biegunkę. Ludzie gadają, że to jakieś wirusy z powietrza...
Takim "sposobem" wyszło nam, że spędziliśmy zacną część dnia razem w domu.
Od dawna nie było takiej sytuacji, bo każdy możliwy czas spędzamy poza czterema ścianami, no ale wiadomo, że sraczka bywa dziwna i specyficzna. Niby sobie wszyscy o niej żartują, ale de facto żartów z nią nie ma, bo jak przyciśnie, to wiadomo... ;)
Niektórzy sobie z niej nawet żartują, że niby istnieje tzw. "paradoks sraczki": często - a rzadko. Możliwe nawet, że mają rację...
Na okoliczność "siedzenia" w domu wyszło mi, że odkryłem pewien "sekret" Kobiet.
Nam, facetom, statystycznie wydaje się, że Kobietom łatwiej jest zajmować się dziećmi. Druga strona medalu jest taka, że One częściej narzekają, że ledwo żyją po dniu w domu ze szkrabem. Facet ma inne sposoby na spędzanie dnia w domu (podobno mówią o nas, że jesteśmy dużymi dzieciakami!). Odkryłem na to kilka sposobów, a poniżej jeden z nich :)
1. Trzeba zrobić pranie. Nuda, prawda? Taki wuj! Gonisz dzieciaka w okolice pralki, wspólnie wywalacie WSZYSTKIE brudne ciuchy na podłogę i młody dostaje zadanie: wrzucanie ciuchów do pralki. Ustalasz kolejność wg swojego uznania. Na koniec "imprezy" daj szkrabowi wsypać proszek do dozownika, będzie zachwycony! :) A jak pozwolisz ustawić pranie, to już w ogóle będzie jazda na maksa!
Efekt?
1. Dzieciak zachwycony, że zrobił "takie dorosłe rzeczy".
2. Spędziłeś sensownie w łazience czas, który czasem się dłuży.
3. Małżonka będzie zachwycona po powrocie do domu, że COŚ ZROBIŁEŚ (w mniemaniu Kobiet zwyczajowo NIC nie robimy, ale One i tak nas nie rozumią, a nawet nie rozumieją!).
4. Wieczorem obowiązkowo trzeba ponarzekać! ("Siedzę w domu cały dzień z dzieciakiem, ledwo żyję, a jeszcze Ci pranie zrobiłem!").

Teraz masz prawo otworzyć browarka bez wyrzutów sumienia... :)

Rowerowo: drugi dzień remontowy, kilka wycieczek po kleje, taśmy i rury spiro. Chłodno i mokro.

Muzycznie: Wieczorowa dyskusja na GG z Zołzą baaaardzo mnie ułagodziła, powymienialiśmy się linkami z Muzyką. Zołza lubi podobne dźwięki, zatem na cześć i ku czci Owej zapodaję Państwu muzykę dla ucha i ducha.
Andrea Bocelli, "Because We Believe". Przepyszne. Szampan z truskawką!

4.

Dane wyjazdu:
25.00 km 0.00 km teren
01:22 h 18.29 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:10.0

Jesienne wspomnienie o Makuszyńskim.

Wtorek, 9 października 2012 · dodano: 09.10.2012 | Komentarze 4

Wyczytałem dzisiaj na pewnej stronce w necie ciekawostkę o tym, że pewna partia złożyła do tzw. laski marszałkowskiej projekt ustawy, "dzięki" której może zaistnieć okoliczność płacenia podatku od... deszczu!!!

Początkowo myślałem, że to jakiś wykurwisty żarcik, ale strona i partia są znane i raczej poważne, chociaż określenie "poważne" zwyczajnie bywa czasem zwykłym nadużyciem. I nadejszła mnię refleksyjka mała, że albo ten nasz kraj jest naprawdę ciekawy, albo ktoś z kręgu tzw. ustawodawców natrafił na Pana Kornela Makuszyńskiego i jego pisadło pt. "O dwóch takich, co ukradli księżyc" (skojarzenia z aktorami-bliźniakami są dozwolone...). Pomyślałem sobie w myślach, że jak ktoś dorwie się do tego, skądinąd fajnego, czytadła - to jak nic upiedrolą nam, szaraczkom-podatnikom wszystkie te zbytki, na które nas jeszcze stać... A jest z czego jeszcze urwać, moi mili.

Sami sprawdźcie na podstawie fragmentu bajki Pana Kornela:

"Hrabia Mortadella rządził w królewskim imieniu mądrze i sprawiedliwie. Kiedy dwóch poddanych wiodło spór o rzecz cenną, hrabia godził ich znakomitym wyrokiem, zabierając dla siebie przedmiot sporu i usuwając w ten sposób sprzed ich oczu to, co budziło ich namiętności. Nie uciskał zresztą swych poddanych i nie dręczył ich zbytnią ilością danin i opłat, bo - oprócz podatku od majątku, od ilości dzieci, od ilości przeżytych lat, od koni, krów, kóz, psów, kotów, kanarków, kur, kaczek, indyków, perliczek, gołębi i królików, od ilości spodni, od ilości wypitej wody, od snów, od kwiatów, od południowego wiatru, od miesięcznych nocy, od pogodnych dni, od chrzcin, od wesel, od pogrzebów, od trumny, od schodów, od kominów, od parasolów, od kapeluszy, od cienia, od śpiewania, od grania na trąbie, od imienin, od zezowatych oczu, od rudych włosów, od paraliżu, od sztucznych zębów, od rumieńców i od paznokci - żadnych innych podatków szczęśliwi mieszkańcy tego miasta nie płacili. Wyjątkowo płacił nadprogramowy podatek jeden tylko człowiek, który przez dziwny kaprys natury miał sześć palców u lewej nogi; długo to ukrywał, kiedy się jednak ujawniło to dziwo, musiał zapłacić karę za to ukrywanie i odtąd uiszczał daninę od zbytku.
Tak szczęśliwy wiodąc żywot, mieszkańcy mieli miny wesołe i uśmiechnięte. Jedną tylko mieli słabość: do ćwiczeń sportowych".

Ostatnie zdanie jest najbardziej optymistyczne z całości :)

Rowerowo: doobiednia jazda w dyszczu i wiaterze, za farbami, płytami, rurami i innymi profilami - zeby Pani z Sanepidu dobrze zrobić po wizytacji w saloonie Ob. Małżonki. Poważna instytucja, uwagi musiały być (no bo przecie, jak nie ma uwag to instytucja niczemu nie potrzebna będzie przecie, nie?). Dzisiaj już seryjnie trącało jesienią...

Muzycznie: 133, 136-138 lista Trójki: George Michael - Careless Whisper.


Dane wyjazdu:
14.00 km 0.00 km teren
00:45 h 18.67 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:14.0

Czy ja byłem w pracy czy bez pracy?

Piątek, 5 października 2012 · dodano: 05.10.2012 | Komentarze 2

Dzień był taki-se, bo po statystycznie piknej ostatnimi czasy pogodzie nastało chlapańsko, czyli wkurwianie napędu. Cała moja przyjemność w tych okolicznościach jest taka, że lać i wiać zaczęło dopiero w godzinach wieczornych. Wieczorem spakowałem Juniora, po drodze zabraliśmy Koleżankę Rufeszystkę i pocięliśmy na mały spinning. Sam skatowałem się dość porządnie, ale Kamil nie był udobruchany - bo nie robią takich rowerów dla 7-letnich szkrabów... Samopoczucie poprawiłem Młodemu na bieżni. Zuch jest gość, oby nic się nie zmieniło... To w Nim cenię: przekłada jakąkolwiek aktywność nad tv albo komputer.
Czym skorupka za młodu nasiąknie... Oby się sprawdziło :)

Rowerowo: nawet nie ma o czym pisać, chociaż do obiadu można było bryknąć w słońcu. Potem już tylko gorzej.

Muzycznie: nowy kawałek, nie mogę się nasłuchać. Przewiduję przebój... Ania Dąbrowska i Jej piosenka z najnowszej płyty na dzień dzisiejszy. "Bawię się świetnie". Cudnie...


Czy ktoś pamięta, że dzisiaj jest Światowy Dzień Uśmiechu?

Dane wyjazdu:
18.00 km 0.00 km teren
01:00 h 18.00 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:16.0

I weź tu, chłopie, zrozum Kobiety!

Czwartek, 4 października 2012 · dodano: 04.10.2012 | Komentarze 3

Przypadkiem trafiłem dzisiaj na służbowe zapiski i ulotki w gabinecie kosmetycznym Ob. Małżonki. To oczywiste, że jest to miejsce, gdzie Klient (niezależnie od płci) jest najważniejszy. Tak, to słuszna idea w branży usługowej... Żachnąłem się czytając ofertę jednej z firm, u której zamawiany jest tzw. towar. Organy ścigania śledzące różne media śpieszę poinformować, że "towar" w naszym przypadku oznacza różne kremy, mazidła i inne pudry, służące poprawie zamozajebistości Klienta, jednakowoż nic wspólnego z używkami nie mają.
Ale do brzegu. Z pozycji faceta już dawno stwierdziłem, że nie rozróżniamy zbyt wielu kolorów. Jesteśmy prości: biały, czarny, tzw. RGB i kilka innych rozróżniamy, i owszem - ale już dajmy na to taka "fuksja" wykracza poza możliwości statystycznego faceta. A mnie rozbawiła oferta Pewnej Firmy, która proponuje cienie do powiek (dla facetów: takie mazidła na oko, które facet zwyczajnie czasem nabywa w drodze bijatyki pod knajpą). Nawet dopytałem, o co chodzi, bo poszło o rzeczone kolory. I tak właśnie:
- szary to - uwaga! - CITY SCAPE!;
- łososiowy (trudne, trzeba by na rybny dział skoczyć): COCOA (od kiedy, karwasz, łosoś kojarzy się z kakao???);
- bordowy to DARK LAVA (oni tam muszą zdrowo jarać...);
- beżowy to ICED CAPPUCINO;
- a mój ulubiony granatowy to MIDNIGHT SWIM.
Czy któryś facet widzi jakiś sposób na zrozumienie kobiet? :)

Rowerowo: "city-scape-owy" dzień :D W tzw. sprawach, do pracy - nic szczególnego poza miłą pogodą.

Muzycznie: była na moim skromnym blogu kiedyś Pani Beth Hart, gościł też całkiem niedawno Joe Bonamassa - ale razem jeszcze tu nie grali. A potrafią przygrzać tak, że dostaję gęsiej skórki na plecach. Zapraszam do posłuchania, można nawet z zamkniętymi oczami...
Joe Bonamassa i Beth Hart "Sinner's Prayer". Tłusty kawałek!

Pozdrawiam :)

Dane wyjazdu:
19.00 km 0.00 km teren
01:06 h 17.27 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:16.0

Znów zaliczyłem dziewiętnastkę

Środa, 3 października 2012 · dodano: 03.10.2012 | Komentarze 1

Erotyczny mnie dzisiaj nastrój złapał: robić co się lubi i pierdolić zrytych osobników, którym z powodu zgagi i szarego charakteru nawet rowerzysta przeszkadza (bo jedzie, a czasem nawet jedzie potem!). Nie uogólniam, alem dzisiaj "rasowego mohera" spotkał, i pies mordę temu Panu niech omlaska, bo niewiele brakowało, abym kolejny obojczyk składał z kawałków. Wytrzymałem i dopędziłem na światłach, ale z ignorantami nie ma w sumie o czym dyskutować...

Rowerowo: jakiś zbieg okoliczności dzisiaj, zaliczyłem kolejną dziewiętnastkę w tym tygodniu...
No no no! Spokojnie!
O kaemy chodzi - ale brzmi nie najgorzej, prawda? ;)
No dooobra, popisać sobie mogę, i tyle mojego. Fakt jest faktem - taka, dajmy na ten przykład, dziewiętnastka do była dzisiaj wieeelka przyjemność, bo pogoda rozpieszcza, bo miło i w ogóle, ten-tego: jest cacy!
Znowu napiszę, że rowerowo najbliższa sercu memu jest jesień. Zawsze była... Dzisiejszy dystansik ujechałem w poszukiwaniu przewodu, takiego od pralki do zawora :) No i Tomara zauważyłem kątem oka na Królewieckiej, alem za daleko był żeby kijem w szprychę zagadać :)

Muzycznie: małe oszukaństwo, chociaż klip będzie. A że wpis z pieprzykiem, oglądanie proponuję też z przymrużeniem tego, no.... oka! ;)
La Linea, Sexyyyyyy!!!!


Dane wyjazdu:
19.00 km 0.00 km teren
01:00 h 19.00 km/h:
Maks. pr.:44.30 km/h
Temperatura:16.0

Się mi przypomniała jeszcze niedziela!

Wtorek, 2 października 2012 · dodano: 02.10.2012 | Komentarze 8

O ta, już... Najeździłem się ja cierpiedolę! W taką pogodę to nie powinno się robić nic innego, no ale życie to nie jebajka, wymaga poświęceń :) Dojechałem się na spinningu wieczorem, a i ostro było, bom gęsiej skórki na wpierdolu stacjonarno-rowerowym w czasie czwartego podjazdu zaznał z wysiłku. O, tak lubię...
Lubię mocno odjechać... ;)

Z racji tytułu należy się Państwu pojaśnienie, bo pomroczność jasna mazurska moja ustąpiła i przypomniał mi się niedzielny Pan Żul, któren w łaskawości swojej raczył mnie osobiście zjebać w sklepie za fakt odniesienia zielonej butelki po płynie koloru bursztynowego. Fakty są takie, że butelka była bezzwrotna... Odniosłem w niewiedzy, a On potłukł ją przy ladzie - i zaskoczył mnie komicznym podsumowaniem całej tej sytuacji, bo niby chciał mi pomóc a ja nasyfiłem w sklepie owym szkłem, które ten nieopatrznie strącił.
Chamem nie jestem, wydukałem "przepraszam" i pozbierałem co grubsze kawałki zza lady, no ale kto poważnie traktuje faceta w lajkrze? Zaczął mnie opierdalać w tym sklepie niczym majster ucznia na budowie, po czym nastąpiła tzw. puĘta ;) Że niby my przyjechali kij wie skąd i rozrabiamy, a Oni tam (w tej wsi) tacy otworem do gości. Po czym skwitował moje pobywanie w sklepie krótkim:
- Gościnność, kurrrwa! WYPIERDALAĆ!

Się pobrechtalim zdrowo z Pana Żula, a ten po trzeciej próbie wejścia na rower szerokim łukiem wyjechał z parkingu przed sklepem i pocisnął, z winem w koszyczku. Taki, proszę Państwa, folklor. Kurwa... :) Na trasie minęliśmy jeszcze jednego umęczonego w rowie; biedak albo próbował wstać, albo wsadzić rękę do kieszeni - nie obstawiałbym ani jednego, ani drugiego na 100%. Kolega skwitował ten widok tekstem o tzw. regionalnym sporcie - niestety, nie mylił się. Stąd pochodzę i widuję czasem, co się dzieje w okolicach wiejskich sklepików. Uważam to za swego rodzaju charakterystyczny widoczek. W Bieszczadach też tak kiedyś bywało, tylko tam ludzie jacyś bardziej przyjaźni, nawet jak niedysponowani. Jednakowoż wszystkim życzę zdrowia, równo i tak samo :)

Rowerowo: psikutas (bez "s") tej jazdy. Wszystko po mieście w tzw. sprawach. Nic szczególnego.

Muzycznie: mamy taki rodzynek w naszej muzycznej historii. Ostatnio głośno było o tym, że pies Pani Wokalistki polubił meskalinę i kilka innych związków rozweselających naturalnego pochodzenia. Pani swego czasu śpiewała w kapeli o znanej nazwie Maanam. Popełnili kawałek "Luciola", któren docenili słuchacze radiowej trójki, w liście przebojów numer 132. Niby raz na topie, ale kto tego nie słyszał?...


stat4u