Info

avatar Rocznik 1974! Pojechane z BS: 23005.15km z mierną średnią 19.85 km/h.
Moje EKG.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy DareckiEB.bikestats.pl
teneryfa wycieczkiStatystyki zbiorcze na stronę
Dane wyjazdu:
114.00 km 0.00 km teren
05:39 h 20.18 km/h:
Maks. pr.:34.50 km/h
Temperatura:28.0

Pół metra deski.

Sobota, 28 lipca 2012 · dodano: 28.07.2012 | Komentarze 2

O tak! Każdy facet ma programowo zakodowane tzw. funkcje proste (to zapożyczenie z pracy, idealnie pasuje). Jeśli słyszy "jeść" - to słowo kojarzy się z konkretną czynnością, bez otoczki typu "na czym podać" albo "jakie wino do tego?". Jak mam jechać - jadę, jak stać - stoję. Ciekawe, co?

Rowerowo: wycieczka z Anią, Owieczką i Radkiem do byłego obozu koncentracyjnego w Sztutowie. Było baaardzo gorąco, no i ciekawie oczywiście też, jak zwykle zresztą. Zjadłem na ten przykład ciekawostkę: w gastronomii sztutowskiej nazywa się ten wytwór "zapiekanka". Duuuuża zarówno w samej formie, jak i cenie. Pół metra czegoś o smaku dechy, z kilkoma "makaronami" z sera utartego na grubej tarce jarzynowej, aromatem grzybów identycznym z naturalnym oraz piźniętą kreską z... no właśnie, użycie słowa "keczup" byłoby tu zwykłym, prostackim nadużyciem. Dla dodania charakteru tejże potrawie dołożono też mięso o smaku mięsa - tu nie będę się przypierdalał. Mięso to to było na 100%.
No i jeszcze jedna ciekawostka: kupowaliśmy te cuda po xx złociszy - po nas kolejny klient kupił to samo po xx+1. Ale ta inflacja zaiwania!

Muzycznie: LP3, notowania 93, 97 i 98: Maanam, "To tylko tango". W dalszej części teledysku bonusik za wytrwałość :)
Pozdrawiam z zimnym piwem w ręce!


Dane wyjazdu:
24.00 km 0.00 km teren
01:23 h 17.35 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:27.0

Moja prywatna olimpiada z fajerwerkami

Piątek, 27 lipca 2012 · dodano: 28.07.2012 | Komentarze 1

Wpis poranny "dzień po". Wczoraj trochę się działo.
W czwartek zapomniałem napisać, że pykło mi 5 tysiaczków w tym roku, taka mała autopromocja - ale przecież nie o tym dzisiaj!

Londyn. Tam było ludzi!... Jako, że jest to trochę dalej, niż do mojego ulubionego sklepu bo piwo, tym razem darowałem sobie jazdę do tego pięknego miejsca ;) Uwalony na podłodze podziwiałem otwarcie igrzysk, słuchafony na uszach, piwo w ręce... Typowy obraz faceta przed telewizorem!
Nie do końca było wszystko takie typowe - telewizor był odmienny! Tak się on (ten telewizor) zaangażował w wyświetlanie, że przy którymś fajerwerku w Londynie zwyczajnie sam z siebie pierdolnął ogień i dymka. I zszedł...

Nastała ciemność, rozlałem piwo, nie doobejrzałem otwarcia, w nocy jakiś srak naptakał w kuchni (wlazł przez otwarte okno). Shit happens! A ja i tak mam dobry humor! :)
Olimpijczykom życzę problemów z dźwiganiem medali. Oczekuję, że będzie ich dużo!

Rowerowo: jakby to określić... Powiedzmy że dzień był jak galaretka cytrynowa w zimnej, chrupiącej czekoladzie. Takiej, jaką miewam zimą, kiedy zabieram tabliczkę na rower. Najlepsza gorzka z chilli. Polecam!
Wszystkie dzisiejsze wypasione km przefrunęliśmy wspólnie z Juniorem, a te właśnie wspólne trasy liczę sobie zawsze podwójnie, jeśli chodzi o dawkę pewnych hormonów peptydowych, znanych jako endorfiny.

Muzycznie: Z ciekawostek LP3: po raz pierwszy od początku listy radiowej trójki listę poprowadził Romek Rogowiecki. Tak się przyzwyczaiłem do głosu Niedźwiedzia w radiu, że wtedy mi się nie spodobała ta zmiana.
92 notowanie LP3 wygrał wtedy Limahl. "Only for love".
Nigdy typa nie lubiłem, może to przez Jego fryzurę. Nie pamiętam, skąd mi się wzięło określenie określenie na facetów z podobnym uczochraniem, ale od zawsze mówiłem na takich "mosiądz". Dziwne!

Km z Juniorem: fszyskie!

Dane wyjazdu:
32.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:36.80 km/h
Temperatura:24.0

Strasznie długi wpis!

Czwartek, 26 lipca 2012 · dodano: 26.07.2012 | Komentarze 0

Na przekór tytułowi nie będę się dzisiaj rozpisywać... Z pewnych powodów...
Składam również życzenia imieninowe wszystkim Aniom - zdrowia życzę Wam, dziewczyny :)

......................


Każdemu się zdarza miewać dzień, o którym nie chce się wspominać. Prawda?
Moje panaceum na wszystkie życiowe paskudztwa to ten koncert. Ponad dwie godziny grania, którego nie umiem, nie potrafię i NIE CHCĘ przestać słuchać i oglądać. Moja pierwsza płyta CD odegrana na mojej pierwszej wieży (1995 rok był wtedy) to właśnie nagranie tego koncertu. "Pulse" i Pink Floyd.
Zapraszam... Niezmiennie wrażenie robi na mnie światło na tym koncercie, a samo granie to dla mnie muzyczny raj, niebo (jeśli takie istnieje) i uosobienie tego wszystkiego w muzyce, co cenię najbardziej. Ode mnie dozgonny szacun dla tych - wtedy już starszych - Panów za wszystko, co zrobili w Muzyce przez duże "M".


Edit: jak to na YT bywa, linka wuj szczelił. Zostaje pogooglać albo poszukać na YT: Pink Floyd, PULSE. Sorry, siła wyższa...

Dane wyjazdu:
68.00 km 6.00 km teren
03:20 h 20.40 km/h:
Maks. pr.:47.60 km/h
Temperatura:25.0

Cenię polską pogodę za...... No właśnie. Za co?

Środa, 25 lipca 2012 · dodano: 25.07.2012 | Komentarze 2

Pewnie siedziałbym w domu, ale sąsiad naiwania po ścianach drugi tydzień, i nawet przestało mnie to denerwować. Teraz zwyczajnie mnie to już wkurwia!

Wyprowadzając się z rowerem na świeże powietrze naciąłem się na sąsiada, który na moje zaczepne "Dzieńdoberek, co tam dobrego z rana sąsiedzie?" odpowiedział "Idź pan kurwa, taki gorąc z rana! co za pogoda w tym roku!".
Z Polakiem nawet o pogodzie nie idzie ostatnio sensownie pogadać, wszystko źle. Czyżby się Kononowicz zalągł w niektórych makówkach? Albo wina tego tam... no wiadomo kogo... Sam już nie wiem... :)
Ja osobiście dzisiaj nie mogłem narzekać - dzionek cud-miód, zimne piwo i banany. Czyli smacznie i zdrowo (biorąc pod uwagę wczorajsze wspomnienie Benka Franklina). Aż mi się przypomniało, jak się kiedyś jeździło!
Czas otworzyć zimne piwo, bo przy wpisie o 23:30 jest 23*C za oknem. Chyba prześpię się dzisiaj na balkonie :)

Rowerowo: smacznie było, za dnia w okolicach Kadyn, z opalaniem i lenistwem na trasie, wieczorny spontanik po mieście i w Bażantarni, Tych i Tamte się spotkało po drodze. Że tak powiem: same plusiki dzisiaj! Odprężony się czuję wybitnie, że jasna choroba!

Muzycznie: 86, 87, 90 i 91 notowanie LP3: Republika i "Nieustanne tango".


Km z Juniorem: 5

Dane wyjazdu:
43.00 km 0.00 km teren
02:06 h 20.48 km/h:
Maks. pr.:49.50 km/h
Temperatura:19.0

Szczególne "Na zdrowie!" dzisiaj.

Wtorek, 24 lipca 2012 · dodano: 24.07.2012 | Komentarze 3

Żył sobie kiedyś taki koleś, nazywał się Benek Franklin. Kiedy dorósł, zmienił imię na Beniamin. Tenże jegomość wykoncypował sobie, że alkohol jest cacy. No... yyy... tego... o tym nie musi mnie nikt przekonywać! Co prawda wiadomo, że "Alkohol szkodzi zdrowiu", ale najczęściej "w sklepie i w jego obrębie". Ale do rzeczy...
Tenże Beniu podobno (piszę "podobno" bo nie znam osobiście faceta ;) powiedział, że:
"Wino dostarcza człowiekowi mądrości, piwo wolności, a woda - bakterie".
No i - podobno - naukowcy policzyli, że wypijając dziennie jeden litr wody, spożywamy rocznie ok. 1 kg bakterii. Gdzie te bakterie się znajdują, można sobie wyguglać. No to co?
Na zdrowie! :)

Rowerowo: całość - niestety - po mieście, z rana, w okolicach obiadu i również wieczorem. Troszkę z Kamilem, reszta solo. Do pracy, po chleb, piwo (wody dzisiaj nie kupiłem!), do gabinetu i ogólnie na spacer wieczorem. Miło nawet, tylko samemu jak zwykle...

Muzycznie: Lady Pank budował "Zamki na piasku". Długo stały, aż przez 6 notowań listy przebojów radiowej trójki. To pierwsza piosenka od początku listy, która utrzymała się dłużej, niż 3 tygodnie. Wygrała w listach 82-85, 88 i 89.
Teledysk z tamtych lat. Jak to już ktoś napisał: liczyła się treść, nie było piór, wycyckowanych tancerek (Panie wybaczą...), efektów pirotechnicznych ani innych odciągaczy uwagi. Sama treść, gwiazdorstwo w skromności.


Km z Juniorem: 5

Dane wyjazdu:
60.00 km 8.00 km teren
02:32 h 23.68 km/h:
Maks. pr.:41.10 km/h
Temperatura:22.0

Dzień dobry się z Państwem!

Poniedziałek, 23 lipca 2012 · dodano: 23.07.2012 | Komentarze 0

Weekend wypas, że wątroba boli... Ten niefortunny splot zdarzeń spowodowały kolejno po sobie następujące przypadki:
- piątek: meeting na Starówce z towarzystwem rowerowym;
- sobota: meeting z towarzystwem nierowerowym na działce - za to zdrowo tańczącym;
- niedziela: powstanie na śniadanie w okolicach grubo po pianiu koguta z wrażeniem, że jeszcze mam wrotki. Dziwnie było... ;)

Poniedziałek nastał wraz z moim ostrym postanowieniem poprawy. Merida stała trzy dni - nafochana, tyłem w stronę mojego łóżka. Znaczy się dupą ku mnie, ale obrażona.
Stare przysłowie pszczół (czy jakieś inne, możliwe że chińskie bo wszystkiego tam mają w pip i od metra) mówi, że z ONEmi lepiej nie zadzierać, więc rower został przeproszony, dostał cmoka w okolice mufy ( :D ) i został wyprowadzony bez ceregieli. No i ta pogoda, no Proszę ja Państwa, waniliowa z syropem orzechowym!

Rowerowo: Spontaniczny fik w stronę Aniołowa, Pasłęk i nawrót do domu. Coś z tego uszczknę chyba na niedzielę, trochę górek, polnych i kamienistych dróżek, asfaltu - dla każdego coś dobrego.

Muzycznie: TSA i "Alien". Doooobrze grali! Słowa, słowa, słowa... Wygrali w 81. notowaniu LP3.
Km z Juniorem: 4


Dane wyjazdu:
20.00 km 0.00 km teren
00:58 h 20.69 km/h:
Maks. pr.:48.50 km/h
Temperatura:17.0

Dwie zadyszki

Czwartek, 19 lipca 2012 · dodano: 19.07.2012 | Komentarze 2

Jutro XXV alleycat i płukanie żył wieczorem w jakimś przypadkowym barze z ludźmi od pedałów, więc powoli nastrajam się na przyjemny wieczór.
A - i jeszcze jedno... Lenia mam dzisiaj. Mogę?
Leje, grzmi - piękny lipiec tego roku...

Rowerowo: marne kilometry, to jasne! Jednak każdy z nich mi smakuje, jak naleśniki z leśnymi poziomkami, kompot z rabarbaru albo wata cukrowa :)
Km udeptane po mieście, Elbląg Dąbrowa w promocji.

Muzycznie: Lubię Phila Collinsa. Nieważne, czy solo, czy z Genesis. Dzisiaj w zespole, z piosenką "Mama". Top z 79. i 80. notowania Trójeczki. Dużo włosów wtedy jeszcze miał :)

Km z Juniorem: 5

Dane wyjazdu:
37.00 km 0.00 km teren
01:59 h 18.66 km/h:
Maks. pr.:39.80 km/h
Temperatura:16.0

Nigdy nie powiedziałem, że jestem aniołkiem

Środa, 18 lipca 2012 · dodano: 18.07.2012 | Komentarze 5

Ostatnio strasznie ktoś mnie "zhejtował" (takie modne, internetowe słowo nowoczesnej młodzieży z tzw. fejsbuka). Obyczaj podobno jest teraz taki, że jak nie ma się nic konkretnego do powiedzenia i brakuje argumentów, to trzeba zwyczajnie zjebać autora wpisu, że jest pedałem i ma małego, krzywego fiutka. Osobliwe!
Uszczypliwie odpowiadam przy okazji przypadkiem zaglądającemu tutaj "incognitowi", żeby nie mierzył wszystkich swoją miarą :)
Nieważne, czy Kolega jest z Piły, Zielonej Góry czy z tzw. okolic północnej Polski. Życzę zdrowia na ciele i umyśle :)

Rowerowo: zimno, że aż brrr. Wieczór bardziej przypominał wiosnę, chociaż bardziej mnie jarało +3*C w styczniu niż +17 w środku lipca. No ale cóż, taka karma. Wieczorna.

Muzycznie: Mój hejter się postarał, więc i ja dzisiaj będę wyjątkowy i ominę moje zacne, trójkowe granie. Z "la specjalną, dedikacją" :)
Piosenka bez ściemy, korekty i regulacji. Mam ją tak długo w telefonie na dzwonieniu, że o niej zapomniałem...
Btw - fajne kobitki, takie sauté. Mniam!


Dane wyjazdu:
29.40 km 0.00 km teren
01:00 h 29.40 km/h:
Maks. pr.:39.60 km/h
Temperatura:17.0

Sezon urlopowy słyszę!

Poniedziałek, 16 lipca 2012 · dodano: 16.07.2012 | Komentarze 0

Życie w blokowisku ma swoje... określmy to: "zalety".
Z racji faktu, że mój Junior wyłapał anginę (pierwsze kłopoty zdrowotne od... dwóch? trzech lat?), skazany byłem na pobyt z Nim w domu.
Zawsze twierdziłem, że siedzenie w domu to najgorsze, co może spotkać w miarę mobilnego człowieka.
Tymczasem niespodziewanie połapałem się, że są wakacje! Oczywiście ludzie urlopy biorą w tym przecudnym, beztroskim czasie... Od trzech lat jestem jednak przekonany, że biorą je po to, żeby napierdalać całymi dniami wiertarkami, udarami i innymi napierdalarkami po ścianach, stropach, podłogach... A jak już nastąpi upragniona cisza, to odpowiednią ilość decybeli dostarcza sąsiad z bloku obok. Disco polo sobie puszcza, a co! :)
Tzw. "urlop wypoczynkowy" zaczęli w okolicy...

Rowerowo: naładowany podkurwieniem po niezwyczajnym dniu, spędzonym totalnie w domu i w łozgocie, dobrze po 20:00 postanowiłem przewietrzyć płuca. Poirytowany i zmęczony całodniową "muzyką" postanowiłem, że wyskoczę tylko na godzinę - i tak też się stało. Pusta droga, muza do ucha i szpula. Wróciłem do domu przecudnie rozładowany i zastałem przyjemną ciszę...

Muzycznie: miałem łozgot na chacie, więc dzisiaj proponuję podobne głosy :) Moja mała dedykacja z przymrużeniem oka dla sąsiadów. Jasne, że z przymrużeniem, bom ja żaden yntelygent, a to że nie lubię piwa z puszki to normalne, bo śmierdzi alimonium. Czy jakoś tak.... :)
Kategoria Okolice Elbląga


Dane wyjazdu:
127.00 km 0.00 km teren
06:00 h 21.17 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:

Byłem w Piekle, ale i tak warto żyć!

Niedziela, 15 lipca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 0

Nic tu nie mam do powiedzenia, bo nie będę się rozkminiać nt. facetów narzucających się na siłę Kobietom. Elementarne poczucie dobrego smaku wymaga od zwykłej kanalii deczka wyczucia. Amen.

Rowerowo: Plany sobie, życie sobie. Od piątku planowałem – biorąc pod uwagę wybryki aury – spontaniczny skok nad Wisłę, do jej lewego ujścia. Uzależniony jak najbardziej od aury. Chętnych była cała masa, czyli jak zwykle - a realnie: na punkt zbiórki przybyły dwie Piękne i Dorodne, no i moja zakazana morda.
Jak coś dobrze idzie, to lubię pokombinować – no i wykombinowałem (przekombinowałem?). Z tripu nad Wisłę po użyciu przeze mnie różnych socjotechnik zrobiła się wycieczka z GR STOP – dystans prawie identyczny, tylko więcej jazdy z wiatrem. Mała modyfikacja dotyczyła jedynie dojazdu do Malborka. Powszechnie wiadomo, że nasze koleje są drogie i spóźniają się notorycznie, więc zaproponowałem dojazd do Malborka na dwóch kołach. Był to prawdopodobnie zły pomysł, albowiem owe dwie Piękne i Dorodne dały mi kopa i zostały w Malborku, a ja pojechałem dalej, razem z GR STOP. Miałem dziwnie wrażenie, że moja modyfikacja wycieczki nie spotkała się z akceptacją…

Na trasie znalazła się jedna z miejscowości - Barlewice - która w miniony weekend ucierpiała od zjawisk przyrody, znanych jako trąby powietrzne. To, co zobaczyłem, uzmysłowiło mi, jacy jesteśmy maluczcy i bezsilni w obliczu Matki Natury. A niby takie z nas, Homo Sapiens – chojraki. Tymczasem w obliczu sił przyrody jacyś tacy nieporadni jesteśmy.
Króla zwierząt statystycznie się boimy, to kto tu jest królem świata, do rwynyndzy? ;)

Muzycznie: Top 78. notowania listy radiowej trójki. Lady Pank "Wciąż bardziej obcy". Dziwnie mi pasuje ta piosenka do dzisiejszej sytuacji z wyjazdem...


stat4u