Info

avatar Rocznik 1974! Pojechane z BS: 23005.15km z mierną średnią 19.85 km/h.
Moje EKG.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy DareckiEB.bikestats.pl
teneryfa wycieczkiStatystyki zbiorcze na stronę
Dane wyjazdu:
67.00 km 5.00 km teren
03:17 h 20.41 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:18.0

Ku&%@!)$#!!! Od jutra wyłączam telefon!

Niedziela, 12 sierpnia 2012 · dodano: 12.08.2012 | Komentarze 1

Rano obudziła mnie jakaś anonimowa wredota. Upierdliwym telefonem, głuchym i wrednym (w niedzielę "rano" bywa u mnie lekko po 6:00). Potem, w ciągu dnia, dostałemsms-a z propozycją-nie-do-odrzucenia, że niby ktoś ma dla mnie 100 tysiaków, a jedyne co muszę zrobić, to wysłać sms-a i treści "bla-bla-pierdu-pierdu" na numer xxxx. I tak się zastanowiłem przez chwilę, czy na hasło "pocałuj mnie w sam rov" automat by mi odpowiedział, że teraz mam 55 szans na wylosowanie głównej wygranej? Czy ktoś nad tym czuwa? Nie wiem...
Tak mi się na okoliczność przypomniał kawał o blondynce (Panie wybaczą ten dowcipny stereotyp, proszę...).

Rozmowa dwóch kolesi na studiach:
<a>wczoraj do Uli przyszedł od operatora sms z cyklu "jeżeli chcesz 10 tys wyślij sms-a na nr 1234"
<b>Ula to ta blondi od was z grupy?
<a>no ta sama
<b>i co z tym esem?
<a>przeczytała go, po czym odpisała: "Kim jesteś i skąd masz mój nr gnoju?"

Rowerowo: pomimo pobudki wykonanej przez szacownego incongina zaspałem na pierwotnie planowany wyjazd. Miałem pół godziny potem następny - tam już zdążyłem. Odwiedziłem tym razem ujście Nogatu i jedną ze stacji pomp. Z Księgi Pamiątkowej tamże wynikało, że moja zakazana morda była tam w lipcu 2010 roku. Wycieczka z GR STOP. Trochę mnie nie poznali, bo się zapuściłem brodaczo ;)

Muzycznie: Przekładanka Republiki w notowaniach 110-112, a potem 115 i 116. "Obcy astronom".


Dane wyjazdu:
19.00 km 0.00 km teren
00:58 h 19.66 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:

Najważniejszy Dzień.

Czwartek, 9 sierpnia 2012 · dodano: 09.08.2012 | Komentarze 2

Nie jakieś tam Sylwestry, święta, imieniny albo inne sztuczne rocznice...
Siódme urodziny Juniora, Najważniejszego Człowieka w moim życiu!

100 lat, Synku!


Mariusz Ryciak "Do Syna..."

Dane wyjazdu:
135.00 km 7.00 km teren
06:21 h 21.26 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:25.0

Ujechany wracam chętnie do łóżka.

Niedziela, 5 sierpnia 2012 · dodano: 05.08.2012 | Komentarze 6

Wczoraj przyuważyłem w czasie zakupów pewną Parę. Pani z Panem, lekko niechlujni i niedezodorowani robili zakupy w sklepiku, do którego i mnie poniósł los za musztardą i przyprawami do grilla. Zakupy robili skromne, w zasadzie artykuły tzw. "pierwszej potrzeby". Nic w tym dziwnego - powiecie, wszakże statystycznie biedniejemy. Jedno, co mnie zaskoczyło, to Ich narzekanie... Że papierosy drogie i żyć nie ma za co. Że co?! Zwyczajowo, po polsku, najwięcej nasłuchała się niewinna ekspedientka, znana szerszemu i starszemu gronu w PRL-u jako Pani Sklepowa. Fakt, 11 złociszy za paczkę fajek to masakra, bo na chleb, mleko i pasztet nie wystarcza. A gdzie jeszcze parę groszy na czekoladę dla dziecka?!
I jak tu żyć, Panie, jak żyć?...

Niespecjalnie miałem motywację do porannego wstawania, więc z wyra wygrzebałem się jakoś ok. 9:00. O dziwo wszyscy chrapali jeszcze w najlepsze...
Postawiłem wyjątkowo na męskie śniadanie. Zimne piwo z rana! Już czuję na sobie wzrok pełen dezaprobaty wszystkich ortodoksyjnych rowerzystów :) No co!? Perła chmielowa czasem lepiej robi, niż jajecznica w plenerze. A to był taki właśnie poranek...

Rowerowo: jakoś przed południem wyruszyłem, postawiony na nogi owocami pracy rąk ludzkich. Łaskawa pogoda nie dokuczała, więc pojechanie było całkiem przyjemne. W Jezioranach i Dobrym Mieście mały postój na batonika i soczunio tomatowy. Jako żem gaduła przeokrutna, znalazł się czas na dyskusję o życiu z pewnym właścicielem warzywniaka, byłym policjantem. W 15 minut połowę życiorysu opowiedziało mi chłopisko. W tym Dobrym Mieście to jakieś dobre ludzie mieszkajo ;) Próg mieszkania ucałowałem jakoś po 20:00, nie umoczony kroplą deszczu, chociaż się po drodze zapowiadało... Szkoda że tylko 4 dni na fikanie było.

Jazda bez muzyki strasznie mnie męczy. Muszę sobie radio zamontować do Meridy ;)

Muzycznie: 108 i 109. majowe granie w Trójce, z 1995 roku. Eurythmics "No Fear, No Hate, No Pain, No Broken Hearts".
Kategoria 50plus, Wakacyjnie


Dane wyjazdu:
26.00 km 0.00 km teren
01:06 h 23.64 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:

Przed-urodzinowa sobota Juniora

Sobota, 4 sierpnia 2012 · dodano: 05.08.2012 | Komentarze 0

Fakt faktem, że Junior urodziny ma 9. sierpnia, ale oblewać zaczęliśmy trochę wcześniej, czyli już po południu :)
Oczywistym jest, że był tort (w tym roku daliśmy sobie siana z dziewczyną wyskakującą z niego), szampan, balony i barbecue w ogrodzie. Jakie to hamerykańskie... Pogoda tylko pokrzyżowała nam plany, bo mieliśmy kąpać się w nocy, z dziewczynami i na golasa oczywiście - ale jakoś zabrakło dziewczyn i odpowiedniej temperatury. Możliwe też, że jeszcze to nie była "ta" pora ;) I tak było rewelacyjnie!
Wyszło po raz kolejny na to, że impreza na świeżym powietrzu to najlepszy sposób na dobry humor.
Dumnie zauważam, że Junior już samodzielnie pływa! :)

Rowerowo: tu w zasadzie nie ma o czym pisać, bo całość to szwendak w okolicy Biskupca i jez. Dadaj, jakieś zakupowe kilometry. Nie nastawiałem się dzisiaj na jeżdżenie tylko na jedzenie, bo przecie impreza była najważniejsza! :)

Muzycznie: Nosowska i "Kto?". Piosenka chyba była inspirowana pytaniami szkraba ciekawego świata :) Moim zdaniem dużo dobrego tekstu i dużo muzyki, ogólnie i między wierszami.
Kategoria Wakacyjnie


Dane wyjazdu:
89.00 km 0.00 km teren
04:20 h 20.54 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:

Słoneczny Brzeg (jez. Dadaj) - Brejdyny - Słoneczny Brzeg

Piątek, 3 sierpnia 2012 · dodano: 05.08.2012 | Komentarze 0

Spostrzeżenie mam na dzisiaj jedno:
Nic mnie tak nie wkurwia, jak chamscy kierowcy...

Rowerowo: Dzisiaj pobieżałem dookrężną drogą ku ojcowiźnie swej, wyruszając z działki nad Dadajem w trasę bez pomysłu. Takim sposobem wyszło całkiem przyjemne pojeżdżonko przez wioseczki, do których jako małolat jeździłem grać w nogę, pić wino i zarywać dziewuszki na dyskotekach ;) Trochę drzewa porosły na trasie, moich Ślicznych Koleżanek nie widziałem, ale winko ma się dobrze i jest niezmiennie modne, zwłaszcza z plastikowym korkiem i obowiązkowo pite za sklepem. Czyli chociaż jedno się nie zmieniło...
A wracając do mojego spostrzeżenia z początku wpisu... Nieopatrznie postanowiłem wracać na działkę trasą, którą zjeździłem xxx razy w szczeniackich latach - czyli nie tak całkiem dawno (żeby nie było, że taki ze mnie emeryt ;). Myślałem w naiwności swojej, że piątkowy wieczór będzie całkiem spokojny na drodze. Oczywiście, że inteligencją błysnąłem jak jakiś niepełnosprytny idealista. Trasa do Mrągowa i dalej do Biskupca to jakaś masakra, a odcinek od Nowych Bagienic do samego Biskupca jest praktycznie rozryty na całej długości, z ograniczeniami i tymczasowymi zmianami organizacji ruchu. Teoretycznie dla rowerzysty znaczenia to-ni-mo, no ale wiadomo, że jak jest jakieś ograniczenie, to oczywiście po to, żeby je systemowo pierdolić, że tak to określę. Nie to, żebym przeginał na ograniczeniach prędkości do 50km/h, co to to nie! Ale zwyczajnie wkurwił mnie jakiś patafian z - uwaga - rejestracją NE XXXXX. Czyli mój krajan z Elbląga, kutator wyjątkowej klasy i mistrz powiatu w wykręcaniu szmaty. Ten chujec zepchnął mnie w okolice przydrożnego rowu za Sorkwitami, bo się nie chciało hamulca w swoim pudle nacisnąć - po znajomości wyprzedził mnie nieomal czule pizgając lusterkiem. Gdyby klątwy działały, byłbym usatysfakcjonowany...
Inna sprawa, że nie musiałem się pchać tą trasą-masakrą, ale chmury były takie, że bania mała - a chciałem dotrzeć na działkę w miarę suchy, a przynajmniej nie od wody z nieba. Znajomi fotę na tzw. mordoksiążce widzieli - działkę mi pod nieobecność zatankowało na pół metra!

Zamiast muzyczki, dzisiaj zestaw dzwonów przecudnej jakości i w różnych przemieszczadłach. Niby dobrze się to ogląda, ale nie chciałbym brać udziału w żadnym takim evencie. Są nawet rodacy, zaznaczając swoją obecność najczęściej używanym (chyba) w Polsce słowem. Ku przestrodze, wbrew pozorom...
Kategoria Wakacyjnie, 50plus


Dane wyjazdu:
136.00 km 7.00 km teren
06:02 h 22.54 km/h:
Maks. pr.:45.80 km/h
Temperatura:

Wystart na Słoneczny Brzeg

Czwartek, 2 sierpnia 2012 · dodano: 05.08.2012 | Komentarze 0

Ha! Czy ktoś śmiał myśleć, że ja... rowerem... do Bułgarii?... Jeśli tak - to dobrze. Ale to jeszcze nie ten dzień ;)
Szału zwyczajnie nie będzie z tymi "wakacjami". Cztery dni wolnego (z sobotą i niedzielą) to wypasiony max, jaki sobie ob. Małżonka zafundowała. Ja tam wolę rower, bo wiadomo - większy lans, a kasę potencjalnie wydaną na paliwo można przytulić i sprzeniewierzyć - powiedzmy - na przydrożne... yyy... no niech będzie że na jagody! ;)

Rowerowo: Ambitnie obiecałem sobie, że o 6:00 będę już w drodze. Ale gdzie tam!
Śniadanie, kawa, spakowałem gumki, uzupełniłem te... lubrykanty? Sprawdziłem jeszcze osobistyczną pompkę - no i jazda, po 8:00 dopiero. Obyło się w tym roku bez przedwczesnych fal...startów :) Na spokojnie, w okolicach wczesnego popołudnia, dojechałem na działkę. Zarosła jak dżungla w dorzeczu Amazonki. 3 godziny koszenia - aż mi łapska spuchły od kosiarki. No wiadomo... rączki delikatne bo na działce nieczęsto bywam. Albo to uczulenie na silniki spalinowe... Dobrze, że nóżka twardawa jakby.

Muzycznie: Nik Kershaw, "Wouldn't It Be Good". 105-107 notowanie LP3. Trzy listy, dwa tygodnie. Jak tego nie znacie, to proszę się nie przyznawać!
Kategoria Wakacyjnie, 50plus


Dane wyjazdu:
67.80 km 0.00 km teren
03:05 h 21.99 km/h:
Maks. pr.:35.50 km/h
Temperatura:23.0

Lubię "Na lenia" ;)

Środa, 1 sierpnia 2012 · dodano: 01.08.2012 | Komentarze 1

Czasem sobie myślę, (!!!) że życiowa ironia i umiejętność pochylania się nad Sprawami Naprawdę Ważnymi to zajebista sprawa. Zamiast spinać się bez sensu i walczyć z pierdołami, można przecież w duchu wyśmiać niedogodności i mieć zwyczajowo wyjebane na to, co nie ma życiowego znaczenia. To pomaga radzić sobie ze sprawami, które dla niektórych urastają do rangi życiowego problemu, a inni zwyczajnie mają ja w dupie i - nie pochylając się nad nimi ani sekundy - idą dalej, zostawiając je za sobą. Muszę się tego nauczyć, bo czasem mi nie wychodzi :)

Rowerowo: miejski szwendaczek i spontaniczny bryk z Elą do Pasłęka przez Aniołowo z inspekcją żółtego szlaku. Pozytywnie, bo droga mniamuśna, pogoda w-sam-raz, a temperatura - idealna. Lody w Pasłęku to zwieńczenie wieczoru.
Po drodze minąłem Radzia pędzącego za jakąś Białogłową (niezła była!), Marcina, Mariana z GR STOP i kilku znajomych z ministerstwa.
Leniwie, bez pędzenia, spacerkiem - ech... Tak chcę częściej. Nawet oczekuję! ;)

Muzycznie: jeden z moich ulubionych kawałków z Dobrych Czasów. Miałem to nagranie na mojej pierwszej taśmie, kiedy magnetofon szpulowy to było coś! ZK-140T - na chodzie do dzisiaj, 4-kanałowy wypas z tamtych czasów! Kupiłem go za kasę z mojej komunii :) A to nagranie na taśmie to "The Heart From The Start" Classix Nouveaux. Rządzili w notowaniach 101-104 radiowej Trójki.
Ech... Czy kiedyś nie było jakoś fajniej? Pozdrawiam!


Dane wyjazdu:
28.00 km 0.00 km teren
01:20 h 21.00 km/h:
Maks. pr.:39.20 km/h
Temperatura:21.0

Co z tego, że wakacje na półmetku?

Wtorek, 31 lipca 2012 · dodano: 01.08.2012 | Komentarze 0

Nic z tego. W pewnej kreskówce była rybka, która mówiła:
- mówi się "trudno" i płynie się dalej!
Zagadka: jaki to film?

Rowerowo: kaemy dopracowe i okoliczno - miejskie. Znów spotkałem sakwiarzy - tym razem trzech, i znowu zaproponowałem trasę do Fromborka (Ich docelową) przez Łęcze i Tolkmicko, bo chcieli się pchać prosto na Braniewo. Uprzedziłem oczywiście o wszystkich okolicznościach przyrody, wygodach i niewygodach - ale zdecydowali się na moją opcję. Mam nadzieję, że byli zadowoleni z mojej propozycji :)

Muzycznie: dzisiaj strzelimy setę - na liście Trójki. Setne notowanie wygrał Queen. Radio Ga Ga.
Przyznam się Wam, że jakiś czas słuchałem tego zespołu, ale kiedy Freddiemu się zeszło na AIDS i wszyscy zaczęli z Niego robić MegaArtystę i ofiarę show-biznesu, jakoś mnie to zniesmaczyło... Raptem zrobiła się sztuczna moda na Freddiego i miliony przeróbek Jego znanych kawałków; doszło do tego, że ich piosenki puszczano (i lecą jeszcze!) w dyskotekach. Nie hejtuję Artysty - bo osiągnięcia ma niebagatelne - tylko jakoś mi to wszystko "nie leży". Cóż, to jest biznes - w nim żaden pieniądz nie śmierdzi. W końcu to nie pierwszy z muzyków, który zjebał sobie życie i z tego powodu zszedł mniej lub bardziej podle. O tym oczywiście nie mówimy, bo wiadomo - Znanym wolno i są tolerowane ich "niedoskonałości".
O Szarym Człowieku powiedzieliby, że zdechł jak pies pod płotem i pewnie sobie zasłużył... Nie zawsze mi pasuje zwyczajowe "Umarł Król, niech żyje Król!". To tak dla zasady, a nie przeciw komukolwiek...


Dane wyjazdu:
39.00 km 0.00 km teren
01:54 h 20.53 km/h:
Maks. pr.:39.50 km/h
Temperatura:19.0

Telewizora szukam, ma ktoś?

Poniedziałek, 30 lipca 2012 · dodano: 01.08.2012 | Komentarze 4

Kontynuując tytuł: najlepiej za darmo i wypasu, mogę zapłacić kilometrami ;)
Zwyczajowo szanuję pinionc i oglądam wydane przez siebie złotówki - no chyba że jest święto lasu i idę z Porządnymi Ludźmi na piwo. Wtedy trochę mniej oglądam, ale - jak to mówią - lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć... Jako totalny NUP (naab, nub albo nawet noop) postanowiłem przed zakupem zaposiłkować się opiniami o tym i owym i stwierdzam z całą stanowczością: każdy pisze co chce, na wszystkich forach znawcy-amatorzy sprzętu rtv piszą co innego. Każda pliszka swój ogonek chwali - a prawda gdzie? Jest słowo do rymu, ale dzisiaj będę tylko ładnie pisał, skoro już przysłowiami i mądrościami nap.. yyy... nawalam.
Postanowiłem więc kupić to, co mi się podoba. No i co? I... (haaaa byście chcieli znów słowo do rymu?) - nico! Nie ma tego odbiornika (podobno) w okolicznych sklepach w Elblągu. Nie dlatego, że taki wypasiony, zwyczajnie chciałem kupić ustrojstwo, które ma pstryczek, okienko, kabelek i (tu zaszaleję!) pilota. W sam raz, żeby raz na tydzień, w sobotę wieczorem, obejrzeć film - czekając na moją kolejkę do kąpania.
Realnie - na przykładzie - sprawa wygląda tak: idziesz, Drogi Kliencie, do sklepu. Chcesz kupić suszarkę za 59,90 - a tu sprzedawca piskoli: a może chce Pan bulbulator z przekładnią pasową gratis? Albo za dopłatą (za jedyne 9,90!) ergonomiczna pompka do powiększania penisa, tudzież abonament roczny na letnie rajstopy z wentylatorem? To może rewelacyjne okulary do spawania w osłonie argonu? Nie? O... szkoooda... to może chociaż bańki mydlane w proszku?!
Nie chcę tego (piiip), chce to, co chcę! Taka jest moja wola - Klienta. Gościa, który jest witany w sklepie niczym hrabia, a pomimo sprecyzowanego celu, w jakim przychodzi - sprzedawcy i tak mają TE WŁAŚNIE POTRZEBY w... (aaa, cwaniaczki!) poważaniu. To takie moje małe spostrzeżenie na dzisiaj, Milusińscy :)
Kłaniam i pozdrawiam!

Rowerowo: poza wspomnianymi poszukiwaniami mały, leniwy spacer w tych o owych okolicach. Zakupy, konsjerż w gabinecie i przysłowiowe, "fejsbukowe" takie-tam (bardzo modne ostatnio słowo, jak zauważyłem w bystrości swej). Bez uniesień dzisiaj.

Muzycznie: Klauss Mitffoch - "Jezu, jak się cieszę". 99. notowanie LP3. Lubię kawałek, osobiście odbieram go rowerowo - jeśli chodzi o nadużywanie :)
Krótko i rzeczowo w słowach.


Dane wyjazdu:
58.00 km 0.00 km teren
02:50 h 20.47 km/h:
Maks. pr.:50.70 km/h
Temperatura:24.0

Milion dróg do domu.

Niedziela, 29 lipca 2012 · dodano: 30.07.2012 | Komentarze 3

Niespecjalnie mam pomysł, co tu dzisiaj naskrobać. Ciepełko rozleniwiło mnie całkiem skutecznie, a wczoraj po powrocie do domu nastała pora katastrofy (wg użytkowników tzw. mediów) - i nie chodzi mi o te, no! wodę, gaz i spłuczkę! Bo wyobraźcie sobie taką sytuację:
1. Telewizor: poszedł won, sfajczył się w piątek.
2. Net: nie ma, zdechł, umarł i koniec. Mogłem się poskarżyć automatycznej sekretarce. Co prawda mam w swoim telefonie jakiś internet, ale to tylko przeszła, chwilowa fanaberia. Nie używam, bo niekomfortowy.
3. Sam w domu - jak Kevin. Ob. Małżonka z Juniorem pojechali na działkę.
4. Odzew na wieczorny browar gdzieś na mieście: zerowy.
5. W pobliskim sklepie nic nie kupiłem. Awaria, prądu nie ma, idź pan stąd!
Nawet nie chciało mi się na rower wsiadać, żeby gdzieś na mieście po 22:00 dostać butelkę zimnego bronxa (nie Brunoxa tylko bronxa! Wiem, co niektórym kołacze się po łbie!). Nawet uwalić się na smutno nie było jak i z kim - więc uwaliłem się do wyra.
Rano leniwie wygrzebałem się z wyra, o dziwo była już prawie 9:00 - pora niewymownie późna, jak na moje wstawanie. No i zaczęło się!

Rowerowo: wyspacerowałem się bez żadnego celu, bardziej z nudów, niż z chęci pojechania gdzieś dalej. Na mieście wyczaiłem sakwiarza, więc pokręciłem za Nim.
Luźna gadka, od słowa do słowa - okazało się, że Kolega na Ghoście jest z Dębicy i wyruszył z zamiarem pojechania wzdłuż naszej wschodniej granicy. Plan miał taki, żeby robić ~150km/dziennie i to co dla mnie najlepsze w takiej jeździe: brak konkretnie zaplanowanej trasy i pełny spontan. Nosz kurwasz, nie wierzyłem że kogoś takiego da się spotkać! Wszyscy są teraz tacy "precyzyjni": tu śpimy dzisiaj, obiadek o 15 w Pierdółkowie, kupcia tu, przerwa na reklamy na stacji XX, no i obowiązkowe fejsbuki w jakimś hotspocie, bo przecie trzeba się lansować. A Kolega? Nic z tych rzeczy! Jechał przed siebie, a do celu miał milion dróg!
Idąc Jego rozumowaniem namówiłem Go na zmianę trasy (miał być postój w Jagodniku i przelot do Braniewa standardową drogą z Elbląga) i na bryk do Jeleniej Doliny. Głupio mi było, bo krajanie strasznie nasyfili na Smokach, ale trudno... Reklamy dobrej to miejsce nie zrobiło, niestety. Zaczęło się chmurzyć i grzmieć, więc przyszła pora zawijać się w dalszą drogę. Celem i metą dzisiejszego etapu Kolegi był Frombork, nieśmiało zaproponowałem więc trasę przez Łęcze, Wysoczyznę i Tolkmicko ze względu na walory i spokojniejszą drogę w porównaniu do tej "braniewskiej". Odprowadziłem pod Łęcze i w strugach deszczu zawróciłem do domu.
Jakoś mi dziwnie było... Cholera... Obiecuję sobie (już jakiś czas), że przyjdzie i na mnie pora. Zwyczajnie zazdrościłem Mu. Zwykła dupa ze mnie - z tego wszystkiego nawet nie spytałem się jak miał na imię.

Muzycznie: Lady Pank. Trochę o naszych czasach śpiewają. "Fabryka małp". Notowania 94-96.


stat4u