Info

avatar Rocznik 1974! Pojechane z BS: 23005.15km z mierną średnią 19.85 km/h.
Moje EKG.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy DareckiEB.bikestats.pl
teneryfa wycieczkiStatystyki zbiorcze na stronę
Dane wyjazdu:
46.58 km 0.00 km teren
02:02 h 22.91 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:-5.0

Popołudniowy Pasłęk

Sobota, 23 marca 2013 · dodano: 24.03.2013 | Komentarze 0

Przemyśleń dzisiaj nie mam. Jest sobota w końcu! ;)

Rowerowo: Po 15:00 udało mi się w końcu wyskoczyć na małe co nieco. Śmig do Pasłęka, nawrót tamże na rondzie i powrót. Po drodze najechał na mnie Mirek, który miał identyczny pomysł na sobotnią popołudniową przejażdżkę. W mieście chwila rozmowy z Marianem, który właśnie wrócił ze swojej tradycyjnej wycieczki do Jonkowa. Zimno, że ja pierdziu! Zmarzłem nieziemsko w uda.

Muzycznie: Madonna - FROZEN. Bo zimno. Chociaż... piosenka o gorącym uczuciu.
Kategoria Okolice Elbląga


Dane wyjazdu:
19.00 km 0.00 km teren
00:56 h 20.36 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:2.0

Rzywot człowjeka poćciwego

Czwartek, 21 marca 2013 · dodano: 21.03.2013 | Komentarze 2

Był taki wesoły czas, w którym zalągł się na moim nędznym blogu Dżygit. Generalnie rzecz biorąc taki Dżygit to równy gość, poważany i nieawanturujący się. Wszystko jasne. Prawda?. Taki niby Kozak z Kaukazu, znaczy się.
Do minionego poniedziałku nie miałem o Dżygitach pojęcia, zanim nie usłyszałem o nich audycji w radiowej Trójce - po czym, zaintrygowany, wieczorną porą wygooglałem sobie o nich. Takim sposobem trafił na mojego marnego bloga Przezacny Pan Fronczewski (swoją drogą, dykcji lepszej nie słyszałem).
Żyjemy w świecie mediów wszelakich, zatem nijakiego pojęcia nie mając wyrobiłem sobie zdanie o Dżygitach na podstawie jednego filmu - prostym człowiekiem będąc. Tak przyziemnie i zwyczajnie, jako ten statystyczny użyszkodnik internetu - i naszło mnie skojarzenie...
Czytuję sobie różne pierdoły tu i ówdzie, od czasu do czasu również na BS - i często spotykam tu takiego Kozaka. Tu napaskudzi, tam zostawi po sobie coś bezkształtnie brązowego, i tak jakoś lecą Mu te dni, jeden za drugim...
Się nudzi, to niech chociaż się nauczy po naszemu pisać!
Pozdrawiam Dżygita - Gościa - Kozaka (niepotrzebne skreślić), jak zajrzy!

Rowerowo: Marność, chlapa i efekty globalnego ocieplenia dookoła - jak każdy widzi. Ustawiając po przejażdżce rower w pokoju przyuważyłem na osiedlu Rafiego. Tak bez wizy w mojej okolicy? :)

Muzycznie: z dedykacją dla wszystkich Dżygitów z wiersza w wykonaniu p. Fronczewskiego: Rodriguez - "I Wonder".


Dane wyjazdu:
21.75 km 0.00 km teren
01:14 h 17.63 km/h:
Maks. pr.:37.90 km/h
Temperatura:-1.0

Elbląg to straszna dziura... Co za ironia!

Poniedziałek, 18 marca 2013 · dodano: 18.03.2013 | Komentarze 6

Że też życiowe (od "życie", a nie "żyć") koleje losu musiały mnie rzucić właśnie do Elbląga... Dziwne to miejsce, bo niby to miasto, a wszędzie pełno wieśniaków! Zamiast chodzić do pracy pod krawatem, stać przykładnie w korkach w swoich służbowych autach albo chociażby żreć lunche w sieciowych restauracjach, większość moich znajomych preferuje spędzanie czasu siedząc na tzw. welocypedzie. W dzisiejszej modzie na odmienność i kolorowość (a nawet tęczowość) wszelaką moi znajomi nie kwalifikują się do członkostwa (?) w żadnej z popularnych grup! Tacy odmieńcy jacyś. Najgorsze, że między tymi wariatami jest mi dobrze. I zaczynam się obawiać... Czy moja ochota na codzienne pedałowanie to wina tej rzeczywistości, która - mam wrażenie - coraz bardziej mnie otacza?

Napisałem komuś, nielubiącemu ludzi z Ebowa, mały, ironiczny komentarz - przedstawiając charakterystykę tutejszych rowerzystów (bo jesteśmy zgrają chamów, awanturników internetowych i pijaków) :

Generalnie nie jest źle, ale zapomniałeś (Panie Komentujący - przyp. red.) jeszcze o Kobietach :)
Mamy Ich tu kilka, też swoje kręcą (pewnie przyjdzie i na Nie pora, niech no któraś wskoczy na pudło!). Do tego jeszcze mamy zwierzątka w okolicy. Mnóstwo! Reszta się zgadza - dużo piwa i pączków. Bardzo dużo. W zasadzie kochamy to. I jeszcze kiełbasę!
Stolików nie wozimy, bo za duże brzuchy i tak przeszkadzają, poza tym zabrakłoby miejsca na wspomniane wcześniej wiktuały. Kto by tego wszystkiego pilnował, jak idzie się kapać do przerębla...
Stąd biorą się nasze wyniki. Jeździmy na pączki albo na lody (to wersja letnia) minimum cztery dychy w jedną mańkę, bo w Ebowie widocznie nie mamy tej gastronomii odpowiedniej do poziomu naszej samozajebistości. Jest tu płasko, nudno, wiatr wieje, mało ludzi na poziomie (w zasadzie same patafiany, nic tylko jeżdżą i jeżdżą)- dlatego szwendamy się trochę dalej, niż po swojej dzielnicy. Szukamy przygód, pięknych kobiet, słupków, czołgów i latarni, których u nas okoliczności poskąpiły.
Spieszymy się jeździć, póki krew jasna nas tu nie zaleje, zazdroszcząc innym pięknych okolic, udziałów w maratonach i precyzyjnej dokumentacji wycieczkowej...

A co do znaku rozpoznawczego: ano właśnie! Jeździmy jak opętani, na pohybel, na złość innym i przeciw reszcie świata :) Przecież o to w tym wszystkim chodzi!
Ot - i cała tajemnica wiary :)


Tu niniejszym pozdrawiam Znerwicowanych, dla wyjaśnienia przymrużając jedno oko (jak w reklamie z piwem bezalkoholowym).

Rowerowo: Ponieważ okolica płaska i odkryta, chowałem się w mieście za blokami i budynkami. Dystans marny (ale dokładny!), bo nigdzie nie napotkałem kumpli, siedzących z piwem przy ognisku, piekących tłuste kiełbasy. Aparatu nie wziąłem, nie zrobiłem zdjęć. Bezowocny dzień, durne jeżdżenie. Bez sensu.

Kabaretowo Niech pomyślę... Czy ci wszyscy niezalogowani komentatorzy to Dżygici z cyrku? :)


Dane wyjazdu:
50.00 km 0.00 km teren
01:56 h 25.86 km/h:
Maks. pr.:37.90 km/h
Temperatura:-3.0
Rower:

Weee...kend!

Piątek, 15 marca 2013 · dodano: 15.03.2013 | Komentarze 2

Pomimo "przygód" z sąsiadem (o czym wspomniałem przedwczoraj), niezmiennie od dwóch dni pijam kawę w oknie, delektując się słońcem i widokami. Niezmiennie ostatnio duje również wiatr, o czym się przekonałem wyjeżdżając za miasto po śniadaniu. Stwierdzam, że można już zaczynać opalańsko, o czym donoszę uniżenie wszystkim tym, których rower jeszcze nie poczuł świeżego powietrza w tym roku. Kozy z piwnicy i do boju!

Rowerowo: bankowa moda nastała, bo ostatnio na raty jeżdżę. Jest tego plus, bo przezieć lepiej jeździć dziennie dwa razy, niż raz - prawda? Zaczyna się robić ciekawie, więc chyba w końcu przekonam się do robienia zdjęć pod czas przejażdżek. Ciekawe sytuacje uciekają, warto naprawić swój błąd :)

Muzycznie: Zima trzyma, gdzieniegdzie bardzo mocno. Dzisiaj zaproponuję więc kawałek ze Skandynawii w wykonaniu Amaranthe pt. "1.000.000 Lightyears". Melodyjne, cięższe granie - bardzo przyjemne, z ładną wokalistką - o czym możesz się właśnie przekonać :) Zapraszam do posłuchania!


Dane wyjazdu:
47.00 km 0.00 km teren
01:42 h 27.65 km/h:
Maks. pr.:42.30 km/h
Temperatura:-1.0

Wiosna idzie, głupole kiełkują :)

Środa, 13 marca 2013 · dodano: 13.03.2013 | Komentarze 2

Nie tak do końca z tą wiosną, bo nawet w Elblągu śnieg leży, co można uznać za pewien ewenement. Nie zważam na to. Kładąc się spać z pełną premedytacją podnoszę w pokoju grube rolety, żeby poranne słoneczko mogło obudzić mój kaprawy ryj, bezczelnie świecąc prosto w ślipia. Takim oto sposobem mam z głowy problem budzika, ładując baterie jeszcze przed rozgrzebaniem się z pieleszy. To jest bardzo miłe - nawet poranna kawa pita stojąc przed oknem, z kubkiem stawianym na parapecie, smakuje jakoś tak inaczej. Takem dzisiaj dzień napoczął, przy okazji dzwoniąc o poranku do Mamy...
Tu odskoczyć muszę od tematu zasadniczego, bo sąsiad mnie dojrzał. Ja stałem bezczelnie w oknie, mrucząc nieomal jak kot z powodu porannego słońca, a on, zażywając spaceru ze swym pupilem na czterech łapach, dojrzał moje cielsko z rejonu zewnętrznego (codzienna ceremonia, oglądanie balkonów i okien, kiedy pies leje przed blokiem).
To mój "ulubiony" sąsiad - jedyny z okolicy, któremu się łaskawie nie kłaniam (kiedyś, nieświadomy swojej głupoty, zwróciłem mu uwagę, aby zaprzestał szczania dużym psem w okolicach piaskownicy, w której zabawia się od czasu do czasu mój Potomny, wraz z grupką zbójowatych rówieśników. Dowiedziałem się, że jestem wieśniak i szukam guza, po czym tego samego dnia podiwanili mi wieczorową pora blachy z samochodu...). Zatem łaskawie zignorowałem sąsiada, nie psując sobie miłego poranka - jednak mój widok w oknie, z telefonem przy uchu, nie był chyba tym, czego owy straszy pan ze srebrem na głowie się spodziewał. Chłopisko podniósł swoje zwapniałe ramię do góry i zwyczajnie, bez pierdolenia się, pokazał mi faka. Nie wiem, o co chodziło - ale zwyczajnie mnie facet rozbawił :) Może myślał, że jako społecznik i menda, dzwonię po milicję?

Wieczorem purpuraci wybrali nowego, ale raczej starego, Papieża - chemika. Chodzą pogłoski, że Lionel Andrés Messi Cuccittini (Leo Messi) zostanie świętym za życia, a Argentyna ma już w kieszeni mistrzostwo świata w najbliższym mundialu, za wstawiennictwem u Szefa Wszystkich Szefów. Chciałbym liczyć na naszych piłkarzy, ale Jaro ma za słabe wtyki przez ojca Tadeusza ;)

Rowerowo: jak w banku, na ratki. Dwie, dokładniej. Trochę miasta o poranku w pierwszej turze, a tuż przed obiadem Kępa Rybacka. Dla zroweryzowanych Elblążan to - poza Bażantarnią - niemal tak kultowe miejsce, jak Watykan dla pielgrzymów ;)

Muzycznie: Big Cyc z kawałkiem "Sąsiedzi" dzisiaj gości. Pozdrawiam wszystkich z "elektryka" w Giżycku i tych, którzy pamiętają tamtejszy sklep "Alf" :)
Kategoria Okolice Elbląga


Dane wyjazdu:
37.30 km 0.00 km teren
01:33 h 24.06 km/h:
Maks. pr.:34.40 km/h
Temperatura:-1.0

Pozwolę sobie zatytułować wpis :)

Sobota, 9 marca 2013 · dodano: 09.03.2013 | Komentarze 2

Rano miało być śniadanie, a potem ku stolicy. Póki co, nie brykam na takie dystanse - poza tym wizyta w lycrach na stołecznych targach kosmetycznych zapewne wywołałaby lekką konsternację między ludźmi branży spa & wellness. No i pewnie Ob. Małżonka nie wytrzymałaby tak długiej jazdy na ramie, nawet jakbym teoretycznie był zdolny dostarczyć Jej Wielebność rowerem do celu ;)
Powody zmiany planów były bardziej prozaiczne: zasmarkał mi się Junior, no i trzeba było po "fachowcach" z wczoraj robotę poprawić - o czym słowo było w poprzednim wpisie i w komentarzach.
Są chwile, kiedy wraca się do lat pieluchogrzmota, pana Mietka Fachowca, pecika i berecika :)

Rowerowo: Kępa Rybacka i fik przez miasto po południu. Chłodnawo, test nowych szmatek na rower. "Zero wind" działa. Brakuje mi tylko możliwości spożycia wściekłego psa na trasie, reszta spełnia moje oczekiwania ;)

Muzycznie: Radiowa Trójka szaleje dzisiaj z kawałkami Davida Bowie. Startuje z nową płytą "The Next Day". Oficjalnie premiera pojutrze, ale zapowiada się ciekawie. Trochę już słyszałem i nie powiem - czad!
Dzisiaj coś z Jego klasyki w fajnym wykonaniu - zwłaszcza bas robi kawał dobrej roboty (Gail Ann Dorsey), no i tekst całkiem całkiem...
Zapraszam.
David Bowie - Absolute Beginners.
Kategoria Okolice Elbląga


Dane wyjazdu:
7.50 km 0.00 km teren
00:20 h 22.50 km/h:
Maks. pr.:33.60 km/h
Temperatura:4.0

Czyja rura jest w mojej ścianie?

Czwartek, 7 marca 2013 · dodano: 07.03.2013 | Komentarze 2

Zarządcy nieruchomościami to dziwne ludzie są... Znam jednego i taki jest - czyli na 100% się u mnie zgadza, z taką statystyką inaczej nie można stwierdzić - jeśli już chodzi o czystą statystykę.
Wyniknął ostatnio problem natury technicznej: sąsiad piętro niżej robi sobie fest remoncik. Przy okazji zaszedłem, bo skoro ma rozpierduchę w domu, to można rozwiązać problem cieknącej wody w pionie. U mnie jest ok - ale u Niego woda się pojawiała się sporadycznie w stropie - to fakt. Spływa sobie gdzieś po rurach i sączy się z sufitu. Częstotliwość: dwa razy przez 4 lata. Zatem rzuciłem propozycję, że można pochylić się nad owym problemem. Zwyczajnie u mnie jest wszystko "cacy", ale że człowiek ma nad głową jeszcze sześć pięter - to wszystko się może dziać w bloku budowanym w czasach kolorowego PRL-u. Nieśmiało stwierdzam jednakowoż, że "cacy" - to tylko moje przypuszczenie, ale skorom łazienkę niedawno robił od zera, to chyba nie byłbym aż takim idiotą, żeby zaklajstrować cieknący pion.
Pan Zarządca twierdzi jednak, że mój stan świadomości jest odmienny - o czym dał mi znać osobiście przez telefon, najpierw obrażając moją ob. Małżonkę (że podobno (cyt.) z babami to nijak nie da się gadać, bo durne - a facet to zawsze facet), a z braku argumentów wypomniał mi, że siedemset złotych mu wiszę za niezapłacony luty... No nie wiem, co o nim sądzić :)

W durnocie nieskończonej swojej nieśmiało się zapytam, może ktoś mi podpowie:
jeśli rura w pionie na wysokości mojego piętra została wymieniona, z boku jest odejście do liczników, a nade mną jest jeszcze kilka pięter - to mam prawo mniemać, że jestem w porządku, skoro u mnie instalacja nowa, rurki w ścianach powymieniane, przecieków od trzech lat nie było, a podłogi i ściany suchutkie? To mam sięgać młota i przecinaka, czy może z sierpem i młotem do zarządcy iść? Czyją własnością jest rura z wodą w pionie?
Taką oto filozoficzną serią pytań zakańczam swój dzisiejszy wpis, nadrabiając ilością literek marność dystansową :) Kłaniam i pozdrawiam!

Rowerowo: Oczekując zapowiedzianych telefoniczne przez wspomnianego zarządcę Fachmanów od macania kolanek zmuszony byłem gnić w domu. Bardzo paskudne zajęcie... Wolną od oczekiwań chwilę wykorzystałem na podwiezienie swojego zepsutego telefonu do koleżanki (A)nonimki, w celu próby naprawy. Szkoda tego siedzenia na kwadracie, bo dzień ładny...

Bajecznie dzisiaj :)
Najlepiej oddalić się od takich problemów. Sąsiedzi na rowerowej wyprawie ;)


Dane wyjazdu:
103.00 km 0.00 km teren
04:01 h 25.64 km/h:
Maks. pr.:34.90 km/h
Temperatura:6.0

Klęska ilorazu i "ptaszki" na niebie.

Środa, 6 marca 2013 · dodano: 06.03.2013 | Komentarze 0

Pierwotnie w planie były zachwyty nad pięknem przyrody, ale zmieniłem zdanie. Postanowiłem napisać dzisiaj o panu, który podobno dużo jeździ. Postanowiłem zrobić to przeczytawszy jego odpowiedź na krytykę jednego z bardziej zasłużonych i "rozjeżdżonych" na BS. O lensie mowa, i o jego odpowiedzi na komentarz Wilka pod jednym z wpisów. Zwyczajnie nie trzymam strony ani jednego, ani drugiego, ale umiejętność kulturalnej rozmowy na poziomie to trudna i czarowna sztuka. Można przecież komuś powiedzieć "spierdalaj" w taki sposób, że odbiorca będzie się czuł podniecony na okoliczność nadchodzącej szybkiej i dalekiej wycieczki. Szkoda, że nie umiemy ładnie rozmawiać, nawet kiedy życzymy komuś brzydko i źle.
W sumie kamyczek do własnego ogródka, ale cóż... Wszystko trzeba umieć robić z wyczuciem :) W sumie też mógłbym wpisać tu swoje kaemy na pokojowej kozie - ale moim zdaniem BS nie powstał po to, żeby odnotowywać statystyki z jazdy indoor. No ale... każdy ma swój sposób na dobre samopoczucie.

Rowerowo: o 8:30 wystartowałem do Stegny. Leciutko po 10:00 byłem na miejscu, z przyzwoitą - jak na kolegę trenażerowca w przedmowie - średnią. Potem średnia zdechła, bo wracając duło w pysk - też całkiem przyzwoicie. Miejscami dawałem rade uciągnąć 21km/h... Z wyjazdu wyszło 87km ze średnią 24,5km/h, a resztę dodeptałem po mieście Czarnym ob. Małżonki, w ramach dopompowania w najdalszej stacji w mieście i doprowadzenia do miejsca pracy - ażeby dokręcic w końcu do stówy i żeby mi moja bidulka z kapcia po nocy do domu nie szła :)
Osobiście stwierdzam, że oznaki wiosny obficie występują w postaci "ptaszków". Nie bez kozery tak napisałem, bo to same duże urwisy, których spotkałem dzisiaj całkiem sporo między Marzęcinem a Tujskiem. Dzikie gęsi (bo nie wiem na 100%, które to), łabędzie nieme i żurawie drące swoje dzioby występowały w nadzwyczaj obfitych ilościach, jak na ostatnio napotykane okoliczności przyrody.

Muzycznie: Energetycznie. Bo taki dzień.
The Prodigy - "Breathe".


Dane wyjazdu:
25.30 km 0.00 km teren
01:18 h 19.46 km/h:
Maks. pr.:35.20 km/h
Temperatura:6.0

Ku pamięci.

Wtorek, 5 marca 2013 · dodano: 05.03.2013 | Komentarze 0

Wczoraj byłem w rodzinnych stronach. Powód niezbyt przyjemny, zmarło się w piątek mojej Babci Stasi, o której wspomniałem rok temu niewybrednym słowem.... Babcia była Dobrym Człowiekiem. Tańca z Nią w czasie mojego wesela nie zapomnę do końca życia. Na marginesie tylko wspomnę, że miała wtedy dobrze przekroczoną dziewięćdziesiątkę. I w sumie niewiele zabrakło do 102. urodzin...
Zawsze będę pamiętał!

Rowerowo: Urząd Skarbowy, Poczta Polska, Wojskowa Komenda Uzupełnień, serwis GSM na ul. Hetmańskiej, KM Bike - między tymi miejscami na wszelakie możliwe sposoby wiodła moja droga. Oczywiście niekoniecznie najkrócej. Bardzo mi z tym dobrze, a pogoda niczym cytrynowa galaretka w czekoladzie. Przepyszna.

Muzycznie: The Stranglers - Always The Sun .


Dane wyjazdu:
11.00 km 0.00 km teren
00:28 h 23.57 km/h:
Maks. pr.:33.00 km/h
Temperatura:0.0

To się marzec zaczął...

Piątek, 1 marca 2013 · dodano: 01.03.2013 | Komentarze 0

...złymi wieściami.

Rowerowo: wieczorny wybryk półgodzinny. Okazało się, że zaczęło być ślisko i sypać mokrym śniegiem. Zawróciłem do domu po telefonie. Stop z rowerem do poniedziałku, może wtorku.

Muzycznie: odkopane w starej skrzyni. Niczym wino. Czy ktoś pamięta TILT? "Rzeka miłości".


stat4u