Info

avatar Rocznik 1974! Pojechane z BS: 23005.15km z mierną średnią 19.85 km/h.
Moje EKG.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy DareckiEB.bikestats.pl
teneryfa wycieczkiStatystyki zbiorcze na stronę
Wpisy archiwalne w kategorii

POM - powolny objazd miasta

Dystans całkowity:11181.19 km (w terenie 55.00 km; 0.49%)
Czas w ruchu:374:43
Średnia prędkość:18.79 km/h
Maksymalna prędkość:54.60 km/h
Suma podjazdów:20 m
Liczba aktywności:411
Średnio na aktywność:27.20 km i 1h 24m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
40.55 km 0.00 km teren
01:36 h 25.34 km/h:
Maks. pr.:45.20 km/h
Temperatura:6.0

Ostatnie pożegnanie.

Niedziela, 7 kwietnia 2013 · dodano: 07.04.2013 | Komentarze 2

Pojadę po bandzie. Nie ma autorskiego wpisu. Dzisiaj cytuję.
"Prawdziwi mężczyźni to nie samobójcy, prawdziwi mężczyźni to też nie mazgaje piszący w internecie komentarze o tym, że ich dziewczyna zostawiła. To nie dręczyciele, którzy będą za dziewczyną chodzili chociaż ta ma ich gdzieś. Bo prawdziwy mężczyzna jak kocha to kocha całym sercem, całym sobą bez kompromisów i po grób, a gdy ich ukochana przestaje ich kochać rozumieją, że nie ma nic co ukoi ich ból i nie ma już dla nich miejsca na świecie i odchodzą właśnie jak dżentelmeni".
Dzisiaj odszedłem od zimy z podniesioną głową. Nie jak dżentelmen, bom kanalia pierwszej klasy - ale kurtura, Panie, musi być!

Rowerowo: Z rana zaliczyłem Gdańsk. Nie nie, nie cały... Tylko lotnisko ;) Wracając do Ebowa furknęła mi Koleżanka Anna z Niezidentyfikowanym Osobnikiem - teraz wiem, że to Artur. Obtrąbiłem, ale wiadomo: Damy nie oglądają się za leszczami w popularnych samochodach. Zatem po powrocie do domu przedzierzgnąłem (uffff, trudne to!) się w ciuchy organizacyjne i - dosiadając Białej - pognałem. Bez most przez czapki. W ścisłości: Kępa Rybacka przez Helenowo (rowerzyści stadami, ale nie odmachnął ani jeden szosowiec - co jest z Wami?), potem miasto i w końcu dojechałem do domu. Niedziela zaplanowana, więc czasu wystarczyło tylko na tyle.
Dziwne... Zawsze wracam tam, gdzie zaczynałem jazdę. Nie chce mi się wierzyć, że każdy tak ma.

Muzycznie: Piosenka na pożegnaie zimy. WON mnie stąd!!! Mieczysław Fogg. Zimie zagrywam dzisiaj po bandzie. Oto ona - ta piosenka znaczy się:


Dane wyjazdu:
27.00 km 0.00 km teren
01:33 h 17.42 km/h:
Maks. pr.:31.50 km/h
Temperatura:3.0

Kreatywność i dzieciństwo.

Piątek, 5 kwietnia 2013 · dodano: 05.04.2013 | Komentarze 0

Miałem wybrać się dzisiaj z UOP-atą w teren (co przyobiecałem Kosmie na blogu Dareckiego. W celu odśnieżania. Obyło się jednak bez paradowania w poszukiwaniu śniegu, bo ten zwyczajnie zawija portki i powoli znika, również w Dąbrowie Górniczej. Tak przynajmniej obiecali mi z góry. To bardzo dobrze. Wygląda więc na to, że moje wczorajsze ogłoszenie nt. zlecenia zabójstwa jest już nieaktualne. Kasa zostaje w kieszeni, będę miał pinionc na plastikowe kulki do łożyska w rowerze - żeby z wagą maszyny zjechać. Bo to modna sprawa teraz jest. O tym coś napiszę po weekendzie.

Dzisiaj natomiast zauważyłem, jak bardzo można być kreatywnym, kiedy tego wymaga od nas rzeczywistość. Powiecie, że to normalne... No jasne!
Wystarczy dać żulowi butelkę wina i zabrać korkociąg! Mówię o tym pysznym napoju w butelce z korkiem "nieplastikowym", bo taki da się zębem zaczepić - jak się oczywiście takowy ząb ma. Okazuje się, że w takiej sytuacji nagle Pan Tuptuś potrafi być kreatywny, a nierzadko może stać się inżynierem na kilka chwil! :)

Rowerowo: gdybym miał spisać wszystkie ulice, którymi dzisiaj jeździłem - zaraz by mnie zjedli. No to nie będę się spinał. Byłem wszędzie :) Oczywiście wszędzie w naszym Ebowie. Grunt, że zaczyna się robić sucho. W międzyczasie napadłem na Czarnego, któren w ramach agitacji namówił kolejnego Mieszczęśnika na kupno roweru. Co za kanalia! Jak tak można?!!! :)

Muzycznie: Zażyję z mańki pioseneczką. Powspominamy dzieciństwo? :) Bardzo zapraszam! Pustki grają "Lugola". Jakbym swoje dzieciństwo widział... Zajebisty teledysk!!!


Dane wyjazdu:
11.00 km 0.00 km teren
00:30 h 22.00 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:2.0

Zlecę zabójstwo.

Czwartek, 4 kwietnia 2013 · dodano: 04.04.2013 | Komentarze 7

Tytuł nie jest przypadkowy. Nie ujarałem się. Zwyczajnie jestem po męsku vkurvion na aurę, która przycina w... kulki. W taką pogodę nie smakuje ani elbląski Specjal, ani Tatra grzańcowa, ani nawet rzeszowski Van Pur. Co prawda miłosławska Fortuna lekko poprawiła mi humor, ale to nie to... W piątek za karę jadę. Mam rower i nie zawaham się go użyć!
Zima... Ty wiesz co...

Całą wczorajszą noc pilnowałem termometru za oknem, żeby ten w Ebowie nie zjechał z pionu poniżej zaczarowanej, poziomej kreski z cyfrą "ZERO". Poranny sukces osłodził mi kawę - ale potem pogoda pokazała mi fakulca.

Rowerowo: Starówka, bank, zakupy (chleb, mleko, piwo: artykuły pierwszej potrzeby) - ot i cała kwintesencja dzisiejszej marności. Nad marnościami.

Muzycznie: pora westchnąć. Lata 80'. Wtedy w tzw. "świecie" grywał Jarre, za zachodnią granicą był Kraftwerk - a my mieliśmy naszego, polskiego Wyjadacza. Marka Bilińskiego. Warto o Nim pamiętać, bo to Klasyk! "Dom w dolinie mgieł". Bardzo proszę, oto porządna muzyka z lat 80. Motylki i lecąca kamera nad zieloną łąką to idealna wizualizacja. Pomarzyć...


Dane wyjazdu:
17.00 km 0.00 km teren
00:57 h 17.89 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:2.0

Bez jaj w te święta!

Piątek, 29 marca 2013 · dodano: 29.03.2013 | Komentarze 6

Zakupy przed świętami to paskudna sprawa. Wiem, wiem... Nie każdy się z tym zgodzi, są Człowieki uwielbiające ten cały bałagan, te tłumy i promocje. Ale nie ja! W tym całym bałaganie toleruję jedynie hostessy, ale to już moja prywatna sprawa ;)
Żeby uniknąć zbyt długiego pobywania w tych okolicznościah, świadom swoich praw i obowiązków udałem się dzisiaj na zakupy tuż po 8:00. Oczywiście z nadzieją, że uda mi się uniknąć całej tej zakupowej wariacji. Śliczności na dworze, słoneczko i przyjemne (?) +3*C zdecydowanie sprzyjały dobremu samopoczuciu. W sklepie jednak powiało chłodem...

Taki oto obrazek: Pan i Pani na zakupach. Pan cierpliwie drepcze z wózkiem, Pani szaleje między regałami. Czyta, ogląda, zwiedza... Nie są to zakupy w stylu "Seek and destroy" (chodzi mi o idealne trafienie w miejsce, gdzie coś leży - bez błądzenia), którego wielkim fanem jestem osobiście. W moim rodzinnym przypadku Ob. Małżonka robi wstępna listę zakupów w domu, potem ja robię weryfikację - po czym układam listę tak, aby w sklepie zrobić jak najkrótszą trasę, a potem już tylko do kasy i wieję jak najprędzej z tego wariactwa.

Nie mam dzisiaj chęci na barwne opisywanie całej sytuacji, finał był mniej więcej taki: Pan Facet zbierał zjebki. Za to, że Pani Facetka potrzebuje latać za koszykiem i jeszcze "go pilnować". Jakby to jakiś ułomek był... Nie rozumiem.
Z mojego punktu widzenia wygląda to tak na zakupach: chodzę z punktu A do B, potem C i D - aż wszystko mam w koszyku. Pieczywo, nabiał, sery, mrożonki, zielenina wszelaka, napoje chłodzące na gorrrrrący wieczór, jakieś słodycze czasem - a potem do kasy i sprawa załatwiona! Po co w takim razie zwiedzanie supermarketu, skoro wszędzie to samo? Oglądanie rzodkiewek bez zamiaru kupna jest dla mnie niepojęte... Szukanie butelki wody mineralnej tańszej o 5 groszy od tamtej na regale? Może Panie mi powiedzą, o co chodzi? :) Bo ja z Marsa jestem...

Rowerowo: przed 14:00 wyskoczyłem na chwilkę, w celach sercowych i w poszukiwaniu jedynej rzeczy, której nie znalazłem podczas porannych zakupów. Wyjechałem w słońcu, wróciłem w padającym śniegu. Jazda bez okularów w sypiącym, mokrym śniegu to spore wyzwanie, prawda? :) Śmignął mi jeszcze w mieście Mirek, którego pozdrowiłem gestem ręki. Zrobiłem to, bo nie jestem szosowcem ;).
Aktualnie widok z mojego okna (wraz z parapetem) wygląda tak:

Sorki za jakość, ziarno z komórki to nieodzowna sprawa :)

Muzycznie: Już z rana wymyśliłem sobie coś dobrego do posłuchania. Mam nadzieję, że się będzie podobało. Roger Waters z piękną piosenką "The Tide Is Turning". Chyba pasuje do tego padającego w ciemnościach śniegu...


Dane wyjazdu:
22.00 km 0.00 km teren
01:03 h 20.95 km/h:
Maks. pr.:40.80 km/h
Temperatura:1.0

Aptekarski wpis z przymrużeniem oka, ze zdarzeniem drogowym w tle.

Poniedziałek, 25 marca 2013 · dodano: 25.03.2013 | Komentarze 20

Wychodziłem "z buta" dość późną porą, w ramach domowych codzienności wynosząc śmieciowe niepotrzebności, kiedym na klatce schodowej zasłyszał rozmowę małolatek o tym, że niejaki tow. Bieber zawitał do Polski. Że niby taki cacy, fajnie się nosi i w ogóle "męski typ". Młodzieżowo ujmując krótko: że jest "zajebisty koleś". Ilość ekscytacji była spora, jak na moją chwilową obecność w Ich okolicy, bo akuratnie przydałem się sąsiadce przy wnoszeniu pieluchogrzmota w wózku. Przy okazji dostało się od małolatek niejakiemu Kacprowi, bo rzekomo jest wiochmen i ma zwykły telefon, zamiast jakiegoś normalnego skar"k"fona. Te dzisiejsze młode, wymagające Kobiety Sukcesu...

Ot i nasunął mi się dowcip przy okazji, któren pozwolę sobie przytoczyć Państwu:

Blondynka mówi do swojej przyjaciółki:
- Nie wiem co w tamtych czasach kobiety widziały w mężczyznach?
- W tamtych czasach, to znaczy kiedy? - pyta koleżanka.
- No wiesz, zanim wynaleziono pieniądze...


Rowerowo: zwykły miejski spacer tuż przed południem, bez wyjeżdżania poza granice miasta. Malborska - Tysiąclecia - Rawska - Łęczycka - Bema - Orzeszkowej - Agrykola - Chrobrego - Sybiraków - Marymoncka - Waryńskiego - Metalowców - Królewiecka - Fromborska - Ogólna - Jana Pawła II - Kwiatkowskiego - Mazurska - Odrodzenia - Dąbka - 12. Lutego - Hetmańska - Nitschmana - 3.Maja - Tysiąclecia - Hetmańska - Malborska. Fascynująca trasa. Jeszcze dla pełnego udokumentowania przedstawiam zdjęcie licznika, żeby nikt nie zarzucił: .
Miłośnikom "aptekarskich pomiarów" spieszę z wyjaśnieniem, że wszelkie różnice km pomiędzy moim wpisem a wyliczeniami z serwisów "mapowych" wynikają tylko i wyłącznie z ilości kółek na rondzie przy salonie Opla w Elblągu.
Miałem też bliskie spotkanie z Panem w Mitsubishi, ale obyło się bez wzywania Policji. Wymieniliśmy się uprzejmościami, zostawiłem swoją wizytówkę, podałem adres forum, namiary do najbliższej rodziny, numer konta i swoje IP - po czym pojechałem dalej, cały szczęśliwy.

Muzycznie: dzisiaj R.E.M. - Everybody Hurts. Pofalujemy? :)


Dane wyjazdu:
19.00 km 0.00 km teren
00:56 h 20.36 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:2.0

Rzywot człowjeka poćciwego

Czwartek, 21 marca 2013 · dodano: 21.03.2013 | Komentarze 2

Był taki wesoły czas, w którym zalągł się na moim nędznym blogu Dżygit. Generalnie rzecz biorąc taki Dżygit to równy gość, poważany i nieawanturujący się. Wszystko jasne. Prawda?. Taki niby Kozak z Kaukazu, znaczy się.
Do minionego poniedziałku nie miałem o Dżygitach pojęcia, zanim nie usłyszałem o nich audycji w radiowej Trójce - po czym, zaintrygowany, wieczorną porą wygooglałem sobie o nich. Takim sposobem trafił na mojego marnego bloga Przezacny Pan Fronczewski (swoją drogą, dykcji lepszej nie słyszałem).
Żyjemy w świecie mediów wszelakich, zatem nijakiego pojęcia nie mając wyrobiłem sobie zdanie o Dżygitach na podstawie jednego filmu - prostym człowiekiem będąc. Tak przyziemnie i zwyczajnie, jako ten statystyczny użyszkodnik internetu - i naszło mnie skojarzenie...
Czytuję sobie różne pierdoły tu i ówdzie, od czasu do czasu również na BS - i często spotykam tu takiego Kozaka. Tu napaskudzi, tam zostawi po sobie coś bezkształtnie brązowego, i tak jakoś lecą Mu te dni, jeden za drugim...
Się nudzi, to niech chociaż się nauczy po naszemu pisać!
Pozdrawiam Dżygita - Gościa - Kozaka (niepotrzebne skreślić), jak zajrzy!

Rowerowo: Marność, chlapa i efekty globalnego ocieplenia dookoła - jak każdy widzi. Ustawiając po przejażdżce rower w pokoju przyuważyłem na osiedlu Rafiego. Tak bez wizy w mojej okolicy? :)

Muzycznie: z dedykacją dla wszystkich Dżygitów z wiersza w wykonaniu p. Fronczewskiego: Rodriguez - "I Wonder".


Dane wyjazdu:
21.75 km 0.00 km teren
01:14 h 17.63 km/h:
Maks. pr.:37.90 km/h
Temperatura:-1.0

Elbląg to straszna dziura... Co za ironia!

Poniedziałek, 18 marca 2013 · dodano: 18.03.2013 | Komentarze 6

Że też życiowe (od "życie", a nie "żyć") koleje losu musiały mnie rzucić właśnie do Elbląga... Dziwne to miejsce, bo niby to miasto, a wszędzie pełno wieśniaków! Zamiast chodzić do pracy pod krawatem, stać przykładnie w korkach w swoich służbowych autach albo chociażby żreć lunche w sieciowych restauracjach, większość moich znajomych preferuje spędzanie czasu siedząc na tzw. welocypedzie. W dzisiejszej modzie na odmienność i kolorowość (a nawet tęczowość) wszelaką moi znajomi nie kwalifikują się do członkostwa (?) w żadnej z popularnych grup! Tacy odmieńcy jacyś. Najgorsze, że między tymi wariatami jest mi dobrze. I zaczynam się obawiać... Czy moja ochota na codzienne pedałowanie to wina tej rzeczywistości, która - mam wrażenie - coraz bardziej mnie otacza?

Napisałem komuś, nielubiącemu ludzi z Ebowa, mały, ironiczny komentarz - przedstawiając charakterystykę tutejszych rowerzystów (bo jesteśmy zgrają chamów, awanturników internetowych i pijaków) :

Generalnie nie jest źle, ale zapomniałeś (Panie Komentujący - przyp. red.) jeszcze o Kobietach :)
Mamy Ich tu kilka, też swoje kręcą (pewnie przyjdzie i na Nie pora, niech no któraś wskoczy na pudło!). Do tego jeszcze mamy zwierzątka w okolicy. Mnóstwo! Reszta się zgadza - dużo piwa i pączków. Bardzo dużo. W zasadzie kochamy to. I jeszcze kiełbasę!
Stolików nie wozimy, bo za duże brzuchy i tak przeszkadzają, poza tym zabrakłoby miejsca na wspomniane wcześniej wiktuały. Kto by tego wszystkiego pilnował, jak idzie się kapać do przerębla...
Stąd biorą się nasze wyniki. Jeździmy na pączki albo na lody (to wersja letnia) minimum cztery dychy w jedną mańkę, bo w Ebowie widocznie nie mamy tej gastronomii odpowiedniej do poziomu naszej samozajebistości. Jest tu płasko, nudno, wiatr wieje, mało ludzi na poziomie (w zasadzie same patafiany, nic tylko jeżdżą i jeżdżą)- dlatego szwendamy się trochę dalej, niż po swojej dzielnicy. Szukamy przygód, pięknych kobiet, słupków, czołgów i latarni, których u nas okoliczności poskąpiły.
Spieszymy się jeździć, póki krew jasna nas tu nie zaleje, zazdroszcząc innym pięknych okolic, udziałów w maratonach i precyzyjnej dokumentacji wycieczkowej...

A co do znaku rozpoznawczego: ano właśnie! Jeździmy jak opętani, na pohybel, na złość innym i przeciw reszcie świata :) Przecież o to w tym wszystkim chodzi!
Ot - i cała tajemnica wiary :)


Tu niniejszym pozdrawiam Znerwicowanych, dla wyjaśnienia przymrużając jedno oko (jak w reklamie z piwem bezalkoholowym).

Rowerowo: Ponieważ okolica płaska i odkryta, chowałem się w mieście za blokami i budynkami. Dystans marny (ale dokładny!), bo nigdzie nie napotkałem kumpli, siedzących z piwem przy ognisku, piekących tłuste kiełbasy. Aparatu nie wziąłem, nie zrobiłem zdjęć. Bezowocny dzień, durne jeżdżenie. Bez sensu.

Kabaretowo Niech pomyślę... Czy ci wszyscy niezalogowani komentatorzy to Dżygici z cyrku? :)


Dane wyjazdu:
50.00 km 0.00 km teren
01:56 h 25.86 km/h:
Maks. pr.:37.90 km/h
Temperatura:-3.0
Rower:

Weee...kend!

Piątek, 15 marca 2013 · dodano: 15.03.2013 | Komentarze 2

Pomimo "przygód" z sąsiadem (o czym wspomniałem przedwczoraj), niezmiennie od dwóch dni pijam kawę w oknie, delektując się słońcem i widokami. Niezmiennie ostatnio duje również wiatr, o czym się przekonałem wyjeżdżając za miasto po śniadaniu. Stwierdzam, że można już zaczynać opalańsko, o czym donoszę uniżenie wszystkim tym, których rower jeszcze nie poczuł świeżego powietrza w tym roku. Kozy z piwnicy i do boju!

Rowerowo: bankowa moda nastała, bo ostatnio na raty jeżdżę. Jest tego plus, bo przezieć lepiej jeździć dziennie dwa razy, niż raz - prawda? Zaczyna się robić ciekawie, więc chyba w końcu przekonam się do robienia zdjęć pod czas przejażdżek. Ciekawe sytuacje uciekają, warto naprawić swój błąd :)

Muzycznie: Zima trzyma, gdzieniegdzie bardzo mocno. Dzisiaj zaproponuję więc kawałek ze Skandynawii w wykonaniu Amaranthe pt. "1.000.000 Lightyears". Melodyjne, cięższe granie - bardzo przyjemne, z ładną wokalistką - o czym możesz się właśnie przekonać :) Zapraszam do posłuchania!


Dane wyjazdu:
7.50 km 0.00 km teren
00:20 h 22.50 km/h:
Maks. pr.:33.60 km/h
Temperatura:4.0

Czyja rura jest w mojej ścianie?

Czwartek, 7 marca 2013 · dodano: 07.03.2013 | Komentarze 2

Zarządcy nieruchomościami to dziwne ludzie są... Znam jednego i taki jest - czyli na 100% się u mnie zgadza, z taką statystyką inaczej nie można stwierdzić - jeśli już chodzi o czystą statystykę.
Wyniknął ostatnio problem natury technicznej: sąsiad piętro niżej robi sobie fest remoncik. Przy okazji zaszedłem, bo skoro ma rozpierduchę w domu, to można rozwiązać problem cieknącej wody w pionie. U mnie jest ok - ale u Niego woda się pojawiała się sporadycznie w stropie - to fakt. Spływa sobie gdzieś po rurach i sączy się z sufitu. Częstotliwość: dwa razy przez 4 lata. Zatem rzuciłem propozycję, że można pochylić się nad owym problemem. Zwyczajnie u mnie jest wszystko "cacy", ale że człowiek ma nad głową jeszcze sześć pięter - to wszystko się może dziać w bloku budowanym w czasach kolorowego PRL-u. Nieśmiało stwierdzam jednakowoż, że "cacy" - to tylko moje przypuszczenie, ale skorom łazienkę niedawno robił od zera, to chyba nie byłbym aż takim idiotą, żeby zaklajstrować cieknący pion.
Pan Zarządca twierdzi jednak, że mój stan świadomości jest odmienny - o czym dał mi znać osobiście przez telefon, najpierw obrażając moją ob. Małżonkę (że podobno (cyt.) z babami to nijak nie da się gadać, bo durne - a facet to zawsze facet), a z braku argumentów wypomniał mi, że siedemset złotych mu wiszę za niezapłacony luty... No nie wiem, co o nim sądzić :)

W durnocie nieskończonej swojej nieśmiało się zapytam, może ktoś mi podpowie:
jeśli rura w pionie na wysokości mojego piętra została wymieniona, z boku jest odejście do liczników, a nade mną jest jeszcze kilka pięter - to mam prawo mniemać, że jestem w porządku, skoro u mnie instalacja nowa, rurki w ścianach powymieniane, przecieków od trzech lat nie było, a podłogi i ściany suchutkie? To mam sięgać młota i przecinaka, czy może z sierpem i młotem do zarządcy iść? Czyją własnością jest rura z wodą w pionie?
Taką oto filozoficzną serią pytań zakańczam swój dzisiejszy wpis, nadrabiając ilością literek marność dystansową :) Kłaniam i pozdrawiam!

Rowerowo: Oczekując zapowiedzianych telefoniczne przez wspomnianego zarządcę Fachmanów od macania kolanek zmuszony byłem gnić w domu. Bardzo paskudne zajęcie... Wolną od oczekiwań chwilę wykorzystałem na podwiezienie swojego zepsutego telefonu do koleżanki (A)nonimki, w celu próby naprawy. Szkoda tego siedzenia na kwadracie, bo dzień ładny...

Bajecznie dzisiaj :)
Najlepiej oddalić się od takich problemów. Sąsiedzi na rowerowej wyprawie ;)


Dane wyjazdu:
25.30 km 0.00 km teren
01:18 h 19.46 km/h:
Maks. pr.:35.20 km/h
Temperatura:6.0

Ku pamięci.

Wtorek, 5 marca 2013 · dodano: 05.03.2013 | Komentarze 0

Wczoraj byłem w rodzinnych stronach. Powód niezbyt przyjemny, zmarło się w piątek mojej Babci Stasi, o której wspomniałem rok temu niewybrednym słowem.... Babcia była Dobrym Człowiekiem. Tańca z Nią w czasie mojego wesela nie zapomnę do końca życia. Na marginesie tylko wspomnę, że miała wtedy dobrze przekroczoną dziewięćdziesiątkę. I w sumie niewiele zabrakło do 102. urodzin...
Zawsze będę pamiętał!

Rowerowo: Urząd Skarbowy, Poczta Polska, Wojskowa Komenda Uzupełnień, serwis GSM na ul. Hetmańskiej, KM Bike - między tymi miejscami na wszelakie możliwe sposoby wiodła moja droga. Oczywiście niekoniecznie najkrócej. Bardzo mi z tym dobrze, a pogoda niczym cytrynowa galaretka w czekoladzie. Przepyszna.

Muzycznie: The Stranglers - Always The Sun .


stat4u